POWRÓT

Parafia p.w. Św. Józefa

 

 

 

70 Lat Kościoła i Szkoły w Raciborzu-Ocicach

 

 

 

 

 

 

 

 

 

                    

                                                               

 

 

 

 

"Wieczność przed nami i wieczność za nami, a dla nas chwila między wiecznościami"

 

 

 

 

 

Przypomnijmy sobie sylwetki tych którzy tworzyli i tworzą historię naszej  parafii - oczywiście          

z nami  parafianami

 

 

 

 

 

 

 

                           

 

 

Ks. Bernard Gade – urodził się 12 października 1911 roku w Mikulczycach, 27.01. 1935 roku przyjął w katedrze wrocławskiej  z rąk ks. kardynała Adolfa Bertrama święcenia kapłańskie. Posługę duszpasterską pełnił jako wikariusz w parafii Św. Mikołaja  w Raciborzu, przez pewien czas pełnił funkcję duszpasterza robotników sezonowych w Macklenburgii, następnie jako wikariuszowi przy katedrze wrocławskiej powierzono mu duszpasterstwo Polaków w kościele Św. Marcina we Wrocławiu, wracając ponownie do Macklenburga musiał opuścić to miejsce  i wrócić do Raciborza, zostając później ( 1938 ) duszpasterzem parafii Św. Józefa w Raciborzu – Ocicach.  Jednocześnie został ojcem duchownym w Wyższym Seminarium Duchownym w Nysie/Opolu w latach 1949 – 1952, zmuszony do opuszczenia parafii raciborskiej w latach 1954 – 1957 powrócił do niej , by być jej proboszczem do 1990 roku. Zmarł 4 lutego 1995 roku w Raciborzu

 

 

                        

Ks. Carl Ulitzka – urodził się 29.04. 1873 roku w Jaronowie koło Głubczyc. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk ks. kardynała Jerzego Koppa we Wrocławiu 21. 06. 1897 roku. Pracę duszpasterską rozpoczął w Kluczborku, następnie został proboszczem w Bernau/Mark koło Berlina. Proboszczem w parafii Św. Mikołaja został  15.03.1910 roku. 30.06.1939 roku  otrzymał zakaz pobytu w prowincji śląskiej i rejonie Opawa. Następnie został przesiedlony do Berlina i aresztowany 28.10.1944 r.  Od 25.11. 1944r  do 29.04. 1945r  przebywał w obozie koncentracyjnym w Dachau w związku z akcją z 23 lipca (zamach na Hitlera). Zmarł 12.10.1953 roku i pochowany został na cmentarzu w Berlinie - Karlhost. ks. prałat Carl Ulitzka to budowniczy naszego Kościoła, pierwszy duszpasterz nowej społeczności – Ocic Płd. i Płn., w latach 1932 – 1938

 

 

 Ks. Jan Sus - urodził się 30.06. 1908 roku w Dąbrówce, pow. Gliwice został wyświęcony na kapłana 02.04.1949 roku. Był wikariuszem w parafii p.w. św. Andrzeja w Zabrzu. W dniu  08.07.1954 r.  przybył do Ocic i przedłożył swój dekret jako proboszcz parafii św. Józefa. Proboszczował w latach 1954-1956 podczas wygnania ks Gadego. Zmarł  jako proboszcz w Długomiłowicach 13.07.1958 roku.                              

 

 

 Ks. Alojzy Spyrka – urodził się 11.06.1904 roku w Kozłowie, pow. Gliwice został wyświęcony na kapłana 2.02. 1930 roku we Wrocławiu. Po święceniach został wikariuszem w parafii Św. Mikołaja w Raciborzu i proboszczem w parafii Matki Bożej w Raciborzu. Zmarł nagle na cmentarzu należącym do parafii Św. Mikołaja  podczas pogrzebu w dniu 17.01.1972 roku. Ks. Alojzy Spyrka obsługiwał naszą parafię jako administrator    "ex currando" w latach 1949-1952. Budowniczy plebani i cmentarza.

 

                       

Ks. Henryk Wycisk - urodził się 1.01.1950 roku w Wierzchu na Opolszczyźnie. Po uzyskaniu matury w Liceum Ogólnokształcącym w Głogówku wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Nysie. Mszę św. prymicyjną ks. Henryk odprawił 21.05.1973 roku w kościele parafialnym Św. Wawrzyńca w Wierzchu. Swoją pracę duszpasterską rozpoczął w 1973 roku jako wikary w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Krapkowicach - Otmęcie. Od 1978 do 1980 roku był wikarym w parafii  Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Wielowsi niedaleko Gliwic. Następnie w latach 1980 - 1982 był wikarym parafii św. Józefa w Zabrzu. Po rocznym kursie proboszczowskim został powołany na proboszcza parafii św. Jana Chrzciciela w Makowie k. Raciborza. Makowskiej parafii proboszczował osiem lat: od 1982 do 1990 roku. W latach 1990 - 2000 był proboszczem parafii św. Józefa w Raciborzu - Ocicach. Od 16.08.2000 roku ks. Henryk Wycisk jest proboszczem parafii Św. Jadwigi w Bolesławiu.

 

 

Ks. Krystian Hampel - urodził się 14.06.1958 roku w Raciborzu. Po uzyskaniu świadectwa maturalnego wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Nysie  i przyjął 22.06. 1985 roku święcenia kapłańskie w Opolu. Jest autorem pracy magisterskiej z zakresu historii pt. ,, Życie i działalność Ks. Hermanna Schaffera - Proboszcza parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Raciborzu w latach 1867 – 1909 ”. 
Swoją pracę duszpasterską rozpoczął jako wikariusz w parafii Św. Katarzyny w Ligocie Turawskiej, a od 1988 do 1991 roku w parafii Najświętszej Maryi Panny Nieustającej Pomocy w Opolu.  Następnie pracował w parafii Dobrego Pasterza w Bytomiu, a proboszczowanie rozpoczął w 1995 roku w parafii Matki Boskiej Bolesnej w Ligocie Wielkiej w dekanacie otmuchowskim.                                                                                                               Od 16.08.2000 roku jest proboszczem parafii Św. Józefa w Raciborzu.

 

 

Pani Klara Gade - organistka, katechetka, organizatorka życia religijnego w parafii od  28.08.1948 roku. Przybyła do Ocic na prośbę swojego brata ks. Bernarda Gade, który objął  tą parafię. Swemu bratu służyła pomocą do końca jego życia, pomagała i innym księżom. Prowadziła chór mieszany i zespół teatralny, była dekoratorką kościoła, prowadziła rachunkowość  parafii. Zawsze oddana, zawsze skora do pomocy innym, wrażliwa na ludzką krzywdę, niedostatek, chorobę. Pełna dobroci i ewangelijnie pojmowanej sprawiedliwości, czego przykładem jest jej niezwykła ofiarność uwidoczniona szczególnie w stanie wojennym. Klara Gade jest członkinią Trzeciego Zakonu Karmelitańskiego. W parafii ceniona  za niezwykły dar zjednywania ludzi wokół spraw Kościoła, za niezwykły charyzmat katechetyczny i umiejętność docierania do ludzi młodych. Jest osobą cieszącą się dużym autorytetem i uznaniem. Jan Paweł II przyznał Klarze Gade, odznaczenia Najczcigodniejszego Krzyża Pro Ecclesia et Pontifice, ustanowione dla szczególnego wyróżnienia osób, za ich wyjątkowe dzieła. Uroczystego odznaczenia dokonał abp Alfons Nossol podczas Mszy Św. odpustowej ku czci Matki Boskiej Opolskiej 21 czerwca 2004 r. Obecnie pani Klara przebywa w Niemczech.

 

Powspominajmy

 

                                       

               Budowa Kościoła 1937rok                                Budowa Kościoła 1937rok                        Widok na Kościół od strony szkoły                                                             

 

                                                                 

                                 Ministranci  1943                                                                                     Ministranci  1950

                                                         

                             Ministranci 1989                                                                                              Ministranci 2003                 

                                                                    

                                                                           21 czerwiec 1983 Góra  Św. Anny

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                     

                                                                  70-lecie szkoły  w Ocicach

                                     

                                                                                                                     

           Budynek szkoły w Ocicach został oddany do użytku w 1938 r. Po zakończeniu II wojny światowej, jeszcze w 1945 roku, w budynku rozpoczęła działalność edukacyjną Szkoła Podstawowa Nr 7.
Początkowo działała jako siedmio a następnie ośmioklasowa. W 1973 r. decyzją Kuratora Okręgu Szkolnego w Opolu nadano jej imię Tadeusza Kościuszki. Od 1 stycznia 1996 r. organem prowadzącym szkoły jest Gmina Racibórz. W związku a wejściem w życie ustawy o funkcjonowaniu nowego ustroju szkolnego, z dniem 1 września 1999 r. szkoła została przekształcona w placówkę o sześcioletnim cyklu kształcenia.

 W roku 2005 Uchwałą Rady Miasta Racibórz, poprzez połączenie Przedszkola Nr 9 i Szkoły Podstawowej Nr 7, w budynku szkoły rozpoczął działalność Zespół Szkolno-Przedszkolny Nr 2 w Raciborzu. Obecnie w ZSP Nr 2 funkcjonuje 6 oddziałów szkoły podstawowej oraz 2 oddziały przedszkolne. Liczba uczniów w roku szkolnym 2007/2008 wynosi 126, natomiast wychowanków przedszkola 40.

 Budynek szkolny od 2000 roku podlegał kolejnym remontom i modernizacjom. W 2002 r. oddana do użytku nową salę gimnastyczną a do 2005 r. przeprowadzono kompleksową termomodernizację, łącznie z wymianą okien, systemu grzewczego (wymiana grzejników i instalacji centralnego ogrzewania, nowa, ekologiczna kotłownia gazowa), wymianę dachu, remont elewacji. Przeprowadzono niezbędne prace adaptacyjne, które stworzyły warunki do funkcjonowania oddziałów przedszkolnych (między innymi od podstaw stworzono nowoczesny pion żywieniowy) jak też filii Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w Raciborzu. Teren szkolny został uporządkowany i ogrodzony.

 Uczniowie jak też mieszkańcy dzielnicy Ocice mogą korzystać z infrastruktury sportowej: boiska do piłki nożnej z trybunami dla kibiców, boisk do piłki koszykowej, siatkowej, plażowej. Dla najmłodszych zbudowano plac zabaw. W ZSP Nr 2 W Raciborzu znalazły swoją siedzibę: LKS „Ocice”, Uczniowski Klub Sportowy „Siódemka”, Cyklo-klub Ziemia Raciborska.

 Artykuł zaczerpnięto z Raciborskiego Informatora Miejskiego

 

                                                                                                                                                                                                                                                                                          

                                     Pozdrowienia pani Klary Gade na uroczystość jubileuszową 70 lat Kościoła

 

(„surowe” tłumaczenie wiersza przytoczonego przez p. Klarę Gade)

 

 

Więc wyśpiewujcie chwałę, chrześcijanie,

Bogu Ojcu, Synowi i Duchowi,

Który zawsze i wszędzie dobrotliwie się nam ukazuje.

Który udziela nam pokoju i radości,

Duch  świętości,

Który kocha nas jako swój kościół

I który udziela jej jedności.

Ty dobry pasterzu Jezusie Chrystusie,

Stój u boku Twego kościoła,

Aby ponad wszystkim co jest,

Był jeden Pan i jedna wiara..

Panie uczyń nas wiernym we wierze

I wolnym w prawdzie

Aby nasza miłość stale na nowo

Była świadectwem jedności

 

Moi Kochani !

 

Słowami wyżej przytoczonej pieśni przesyłam Wam najserdeczniejsze życzenia błogosławieństwa i podziękowania.

Chociaż nie mogę osobiście uczestniczyć w tym pięknym Jubileuszu, to jednak pozostaję w łączności z Wami w modlitwie              i w myślach.

Niech Pan Bóg Was strzeże i obdarowuje łaskami, radością i zdrowiem

 

                                                                                                              Wasza Klara (Klärchen)

 

 

 

Osobliwości Ocic

 

Referat z okazji Jubileuszu 70 lat Kościoła i Szkoły w Raciborzu -Ocicach

wygłoszony  1 czerwca 2008r w Zespole Szkolno-Przedszkolnym Nr.2.

przez dr inż. Josefa Gonschiora

 

 

         Alle Vögel sind schon da

         ……………

 

         2. Wie sie alle lustig sind

         flink und froh sich regen.

         Amsel, Drossel, Fink und Star

         und die ganze Vogelschar

         Wünschen uns ein frohes Jahr,

         lauter Heil und Segen.

 

 

Oto słowa popularnej niemieckiej piosenki dla dzieci, której słowa „Przyleciały wszystkie ptaszki – kosy, drozdy, zięby, szpaki” uwzględniono przy nadaniu nazw ulic pierwszej, południowej części osiedlowych Ocic. Autorem słów tej pieśni, którą śmiało można przyjąć za  hymn naszej dzielnicy, napisał w roku 1860 bibliotekarz zamkowy hrabiego raciborskiego Viktora I. - Hoffmann von Fallersleben, znany  jako autor hymnu Republiki Federalnej Niemiec.

 

 

 

 

Hoffmann von Fallersleben, 1860 rok

 

 

Wielce szanowni Goście, Koleżanki i  Koledzy - z daleka i z bliska!

 

Z okazji jubileuszu 70-lecia razem spędziliśmy  kilka godzin w naszym Kościele i na cmentarzu -  przy przepięknym koncercie, uroczystej Mszy Św. oraz przy modlitwie za zmarłych mieszkańców naszej małej Ojczyzny, naszego Heimatu.

 

Teraz w Szkole, przypadł mi zaszczyt przedstawienia historii naszej dzielnicy. Ponieważ czeka nas jeszcze dalszy bogaty program, postanowiłem w swojej prezentacji jedynie skoncentrować się na niektórych osobliwościach Ocic. Więcej szczegółów z zakresu historii znajdą zainteresowani w wydrukowanym referacie, który wygłosiłem w naszej Szkole pięć lat temu.

 

    Pierwszą osobliwość już przytoczyłem na wstępie – hymn Ocic napisał XIX wieczny poeta Hoffmann von Fallersleben, twórca hymnu niemieckiego.

 

    Drugą osobliwość łączyłbym z niemieckojęzyczną nazwą naszej dzielnicy –„Ottitz”. Nazwy geograficzne, szczególnie na granicach wielu kultur, się zmieniały. Dla przykładu wypisałem pierwotne nazwy Raciborza na przestrzeni dziejów. 

           Euburium (150)

         - Hrad Ebur ( 600 ?)

         - Ratibor (1222)

         - Racibarz (1229)

         - Rachibor (1253)

         - Rathiboriensis (1257)

         - Racibor (1260)

         - Ratipor (1267)

         - Ratmaria (1339)

         - Ratbor(1421)

         - Racibórz (1945)

 

 Bardzo interesująca jest przy tym hipoteza raciborskiego polonisty dr Janusza Nowaka, który wykorzystując zasadę licencji poetyckiej doszedł do wniosku iż Racibórz przed zdobyciem go w 1108 roku przez księcia Bolesława – co wspomina Gall Anonim –  już w Starożytności był zacnym grodem germańskiego plemienia Kwadów a może nawet ich stolicą.

 

         Ottonis Villa

         Ottendorf

         Oczyce

         Ottitz

         Ocice

 

 

    Ale wracając do Ocic, wśród kilku historycznych nazw uderza nazwa: Ottonis villa, czyli w tłumaczeniu z Łaciny - wieś Ottona. Historiografia niemiecka łączy tę nazwę z rodem cesarskim Ottonów.

Przypominam, cesarz niemiecki Otton III w roku 1000,   pielgrzymując do grobu św. Wojciecha w Gnieźnie założył tam archidiecezję podporządkowując jej diecezję wrocławską i krakowską i prawdopodobnie koronował Bolesława Chrobrego na króla Polski.

 

 

 

 

 

Z ewangeliarza cesarza Ottona III ( 980 – 1002 )
Cesarz na tronie otoczony książętami i biskupami. Z lewej hołd oddają Slawia, Germania, Galia i Roma, jako przedstawiciele wspólnej Rzeszy (Cesarstwa Rzymskiego) malowidło książkowe Szkoły z Reichenau ok..1000 roku

 

Mała degresja  w ewangeliarzu Ottona III, wśród przedstawionych prowincji zjednoczonej wówczas Europy hołdujących cesarzowi – obok Gallii, Germanii i Romy jako czwarta występuje Slawia.

Mamy zatem drugą osobliwość – nazwa naszej dzielnicy wywodzi się z nazwy znakomitego rodu cesarzy rządzących przed 1000 lat zjednoczoną wówczas Europą w restytuowanym cesarstwie rzymskim.

 

    Ale dzieje Ocic sięgają nawet czasów prehistorycznych.  Na początku neolitu, tj. 3000 – 2000 lat przed Chrystusem, na nasze tereny przybyły ludy dorzecza Dunaju, a z nimi sztuka garncarska. Najstarsze ślady osadnictwa neolitycznego w Ocicach były związane z kulturą ceramiki wstęgowej kłutej. Brązowo-czarna ceramika z ozdobami z tego okresu znaleziona w Ocicach związana jest z kulturą lendzielską ( po niemiecku Jordansmühler Kultur) i określana jest przez fachowców jako kultura ocicka.

 

 

 

 

                                                                             Ze zbiorów muzeum Centrum Eichendorffa w Łubowicach

 

Wyraźna osobliwość – nie ma w archeologii pojęcia kultury raciborskiej, ale pojęcie kultury ocickiej istnieje. Pytam się, czy to nie powód do dumy ?

 

    Również historia nowożytna jest dla Ocic łaskawa. Wespazjan Kochowski, poeta i wytrawny historyk, jako historiograf królewski brał udział w wyprawie wiedeńskiej  króla polskiego Jana Sobieskiego.

 

 

 

 

 Już rok po wyprawie, tj. w 1684 roku ogłasza kronikarską relację z przebiegu marszu pod Wiedeń, gdzie informuje o przejeździe Sobieskiego przez Racibórz, cytuję: „Z Tarnowskich Gór przez Gliwice i Rudy, marszem drogą wśród lasów do Raciborza, kędy niegdyś była stolica Kwadów a później siedziba książąt polskich itd.….”. Następnie ten sam autor  w dziele wzorowanym na eposie rycerskim Tassa znowu mówi o przemarszu  Sobieskiego następująco:

„Tu mało bawiąc ruszy kędy Kwadzi

Swą w Raciborzu stolicę miewali,

Stamtąd przez góry morawskie prowadzi

W Kraj Narkomanów; Ołomuńca dalej;”

 

Proszę Państwa!  

Skoro po Raciborzu wymieniony jest Ołomuniec, to zapewne trasa wojsk króla Sobieskiego prowadziła przez Opawę, a droga dyliżansowa  łącząca Racibórz z Opawą, to ulica Górna połączona na skraju Ocic ,na wysokości dzisiejszej ulicy ks.Gadego z ulicą Opawską drogą polną określaną do 1945r. jako „Postweg” czyli drogą  dyliżansów pocztowych. Niestety parę lat temu została zlikwidowana.

 

 

                                           Droga dyliżansowa – „Postweg” (łączyła ul. Opawską z ul. Górną na południowo-wschodnim skraju Ocic Płd.)

 

 

Zatem następna osobliwość – duże prawdopodobieństwo iż wojska króla Jana Sobieskiego ruszyły na odsiecz Wiednia trasą, która ocierała się o skraj późniejszych Ocic Południowych.

 

 

Garaże samochodowe przy ul. Górnej, tu stały

baraki przezwane „Małą Moskwą”

 

 

    Nie pieściła nas natomiast  historia najnowsza. Znowu mamy osobliwość, która bardzo złościła naszych rodziców – byłych mieszkańców Ocic.  Mianowicie przed drugą wojną zarząd miasta przy ulicy Górnej postawił baraki, do których lokowano rodziny, na ogół z marginesu społecznego, nie chcących, lub nie mogących płacić czynszu.  Wśród Raciborzan to małe osiedle składające się z siedmiu  baraków określono nieoficjalnie „Klein Moskau” (mała Moskwa). Czy ta nazwa zrodziła się w wyniku propagandy hitlerowskiej ośmieszającej wszystko co rosyjskie, czy też dlatego iż wśród lokatorów wielu było zwolenników partii komunistycznej, trudno dzisiaj roztrzygnąć. W każdym razie złośliwi Raciborzanie, szczególnie ze Starej Wsi podciągali całe Ocice pod to określenie „Mała Moskwa”. Temu zaprzeczali później nawet sami żołnierze Armii Czerwonej , którzy w roku 1945 nie chcieli uwierzyć iż w naszych skromnych domkach mieszkali robotnicy a nie kapitaliści lub faszystowscy bonzowie.

Ale „tempora mutantur” – „Małomoskwiczanie” w latach powojennych wyemigrowali na ogół do Niemiec, ich baraki najpierw zajęli cyganie, a później po ich wyburzeniu zbudowano tam garaże samochodowe. Osobliwość ta jednak pozostała w pamięci starszej generacji rodowitych mieszkańców Ocic.

 

   Krajobraz  wydaje się  być typowy i jakoby nie ukrywał na terenie Ocic żadnej osobliwości. A jednak tak nie jest !

 

 

 

Głaz narzutowy z Ocic odkopany przy boisku teraz służy jako postument

pod figurę Matki Bożej Królowej Pokoju

 

My starsi, kiedy kopaliśmy piłkę, często kaleczyliśmy nogi o wierzchołek kamienia z czerwonego granitu, wystający na boisku szkolnym w pobliżu bramki. Okazuje się iż jest to jeden z największych głazów narzutowych Śląska o wadze ok. 30 ton . Geolodzy ustalili, że kamień pochodzi z Finlandii z okolic Nystad i dostał się do Ocic w górnej warstwie moreny dennej w czasie drugiego zlodowacenia. Obecnie głaz znajduje się obok naszego kościoła św. Józefa i stanowi postument pod figurą Matki Bożej Królowej Pokoju, co jest zasługą byłego proboszcza księdza Henryka Wyciska.

 

Proszę Państwa ! Skoro zaliczono nam do Ocic baraki określone „Małą Moskwą” to możemy się poszczycić również istnieniem w pobliżu jednostki naukowo-badawczej, stacji sejsmologicznej, położonej za cmentarzem jerozolimskim w kierunku kościoła Matki Bożej.

 

 

Stacja sejsmiczna dr Mańki

Stację, zwaną niegdyś Landeswarte lub Wetterwarte, zbudowano w 1928r. z drewna. Budynek jest dokładnie zorientowany wg. stron świata. Prowadzono i prowadzi się do dzisiaj badania w zakresie sejsmiki, meteorologii, magnetyzmu ziemskiego i pomiary promieniowania. Twórcą i wieloletnim kierownikiem stacji był zmarły w 1944 r. dr Carl Mańka, wynalazca oryginalnych sejsmografów. Naukowiec ten powinien znaleźć poczesne miejsce na liście wybitnych Raciborzan minionego tysiąclecia.

Nie sprawdziłem czy prawdą jest – mogą to zrobić dzisiejsi uczniowie naszej szkoły podczas wycieczki krajoznawczej do tej stacji – iż przy jej budowie, z powodu planowanych badań magnetycznych nie użyto ani jednego gwoździa. Taka fama niosła przed 60 laty kiedy ja tu chodziłem do szkoły.

  A tak przy okazji, korzystając z obecności szerszej społeczności Ocic i władz samorządowych Miasta, pozwolę sobie przestawić swój pogląd, na dobór patronów naszych dwóch jubilatów – kościoła i szkoły. O ile budowniczy kościoła ksiądz prałat Carl Ulitzka bardzo trafnie dobrał św. Józefa jako patrona robotników na patrona  robotniczych Ocic, to patroni szkoły – wtedy i dzisiaj - zostali dobrani niewłaściwie.

Przed 1945 r. patronem szkoły był Hans Schemm  minister kultury i wychowania Bawarii,  faszysta, który może i dobrze iż zginął już przed wojną  w katastrofie lotniczej, ponieważ miał zadatki na drugiego Goebbelsa.

 

 

                                                                                                           Dawny(Hans Schemm) i obecny patron Szkoły(Tadeusz Kościuszko)

 

Zachowało się świadectwo ukończenia naszej Szkoły z roku 1939, jak widać na stronie tytułowej nie uhonorowano na szczęście patrona Szkoły Hansa  Schemma, a patrona Raciborza Josepha von Eichendorffa. Przed wojną, jak wiadomo, miasto szczyciło się wielkim poetą romantycznym. Mówiono przecież „Ratibor die Stadt des jungen Eichendorffs”. Sądząc po wynikach konkursu gazety regionalnej „Nowin Raciborskich” z okazji zbliżającego Święta „900 lat Raciborza” na symbol naszego Miasta, który wygrał  właśnie pomnik Eichendorffa przy ulicy Mickiewicza można mieć nadzieję iż nasz górnośląski wieszcz znowu odzyska w rodzimym Raciborzu swoje miejsce jakie przystoi najbardziej na świecie znanemu rodakowi.

 

 

 

 

Wzory przed- i powojennego świadectwa szkolnego

 

Żeby pokazać iż dobre świadectwo można było uzyskać w naszej Szkole nie tylko przed wojną, tu również przykład świadectwa ukończenia szkoły w roku 1951.

Obecnie patronem szkoły jest bohater narodowy Tadeusz Kościuszko, który miał chyba znacznie większe zasługi dla Ameryki niż dla Polski, a na pewno już żadnych zasług dla Ocic.

 

 

 

Z prawej o światowej sławie kaznodzieja ojciec jezuita Johannes Leppich, z lewej jego brat,

nauczyciel w naszej Szkole w pierwszych latach wojny

 

Uważam iż patronem naszej szkoły powinien być człowiek pochodzący lub zasłużony dla regionu, jak np. przed chwilą wspomniani dr Mańka, prałat Ulitzka, lub ojciec jezuita Johannes Leppich . Ten ostatni największy kazuistyk drugiej połowy XX wieku, przezwany „karabinem maszynowym Pana Boga” nadał nazwę alei przy kościele Matki Bożej. Brat ojca Leppicha był nauczycielem w tutejszej szkole.

    Dalszą ważną osobliwością Ocic, to to iż przemiany zachodzące w XX wieku w środkowej Europie właśnie w naszej dzielnicy uzewnętrzniły się w sposób  bardzo wyrazisty.

Końcem XIX wieku Ocice składały się z czterech części, którym ton nadawały trzy folwarki: w Ocicach Górnych, Nowych (Stańkowiec,), Średnie (naprzeciw dzisiejszego Kościoła) i Dolne (Nieder Ottitz) osiedle mieszkalne dla służby folwarcznej. Średnie i Dolne połączono później w jedną nazwę Schlossottitz(Ocice Zamek). Największe wówczas były Ocice Górne wraz ze Stańkowcem liczące 300 osób i przynależne do parafii janowickiej, czyli dzisiejszego Cyprzanowa.

 

 

 

Prof. Kuh założyciel pierwszej szkoły w roku 1829 w Ocicach Górnych

 

Pierwszą szkołę w Ocicach Górnych  zbudował wielki mecenas bardzo zasłużony dla Raciborza i powiatu, słynny chirurg okulista prof. Carl Kuh z Wojnowic. Do tej szkoły w 1880 roku uczęszczało blisko 150 dzieci, czyli więcej niż dzisiaj do naszej szkoły.

 

Franz-Graf-Ballestrem, prezydent Reichstagu
„spiritus Rektor” osiedli robotniczych na Górnym Śląsku

 

 Czysty rolniczo – folwarczny charakter Ocic raptownie zmienił się w okresie lat 1930 – 1940, kiedy zbudowano dwa osiedla Stadtrandsiedlung(Ocice Południowe) i Neuland  - Ocice Północne . Twórcom tej dzielnicy przyświecała idea państwa socjalnego, zapoczątkowana w Niemczech przez chadecką, partię „Centrum” a konkretnie, Prezydenta Reichstagu w latach 1898-1906, hrabiego Franza von Ballestrem z Pławniowic ożenionego z hrabiną Jadwigą von Saurma z Tworkowa. Ballestrem zbudował pierwsze osiedla dla górnośląskich górników wraz z chlewikami na króliki  i gołębie, ponieważ wiedział iż właśnie tej nowej warstwie społecznej, potrzebna jest aktywna więź z przyrodą. Tę politykę przejęły i prowadzą do dziś dalsze rządy w Niemczech Skorzystali z tego nasi rodzice, szczególnie w Ocicach Południowych.

Mianowicie w  1927 roku Górnośląska Spółka Gruntowa sp. z o. o. (Oberschlesische Landgesellschaft GmbH) w Opolu kupiła od księcia raciborskiego Wiktora cały folwark Ocice Zamek, łącznie 178 ha gruntów. Pozostała jedynie powierzchnia 6 ha z tak zwanym „zamkiem”, zabudowaniami folwarcznymi i okolicznymi gruntami. Te nieruchomości w 1934 roku kupił Gerhard Zimmer, który już w 1921 roku był dzierżawcą folwarku Ocice Zamek.

. Budowę osiedla rozpoczęto w 1932 roku. Domy były wszystkie  jednolitej, dość prostej konstrukcji, parterowe z rozbudowanymi poddaszami. Domy nie były skanalizowane, ale latryny posiadały już murowane komory i wejścia od zewnątrz budynku. Było światło elektryczne i woda. Każde siedlisko miało swój wielki ogród przydomowy, działki posiadały powierzchnię od 12 do 16 arów. Każda rodzina otrzymała zestaw drzew i krzaków owocowych, kozę i drób. Zachęcano różnymi konkursami do intensywnego zagospodarowania tych ogrodów i rzeczywiście  stały się one poważnym, źródłem zaopatrzenia kuchni i często dodatkowym źródłem dochodu dla  wielodzietnych rodzin robotniczych, w okresie bezrobocia, latach wojny i w latach powojennych.

 

 

Przykłady domów przy ul. Wałbrzyskiej w pierwszych 20 latach ich istnienia

 

W 1934 roku rozpoczęto budowę kolejnego osiedla na terenie Ocic Dolnych, zwane ‘Neulandsiedlung’, zatem ‘Nowa Ziemia’. Główna ulica tego osiedla została nazwana ‘Neulandstraße’, dzisiejsza ul. Gdańska. Poza nią utworzono jeszcze ul. Osiedleńczą (Siedler Straße) oraz Francuską (Malmedystraße).  Osiedle Nowa Ziemia było skromniejsze od osiedla na peryferiach miasta. Mniejsze i jeszcze bardziej zaludnione domki, działki tylko połowę tak duże. Domki pozostawały własnością miasta - przydzielano je biedniejszym rodzinom wielodzietnym.

Natura nie znosi pustki – na miejsce gospodarki folwarcznej wstąpiła gospodarka ogrodniczo - przemysłowa. Panu Willi Seidlowi mamy do zawdzięczenia iż w Ocicach powstał pierwszy zakład przemysłowy przetwarzający obok surowca z Zagranicy nadprodukcję warzyw i owoców z naszego terenu. Dało to wielu osobom w Ocicach, szczególnie kobietom w sezonie letnim pracę i chleb.

 

        

Willi Seidel założyciel przetwórni owoców i warzyw w Ocicach

 

Mistrz ogrodnictwa Willi Seidel już po roku 1920 odkupił część majątku wraz z zabudowaniami Ocic Środkowych zakładając tam duży ogród. W latach następnych, najpierw w sposób chałupniczy zaczyna produkować pierwsze konserwy warzywne i owocowe a później zagospodarowuje  urządzeniami przemysłowymi całe hale produkcyjne. Po roku 1930 otwiera zakład przemysłowy pod nazw: Willi Seidel Obstplantagen, Konservenfabrik Ratibor OS, Schloß Neuland“. O ile stała obsada zimą wynosiła tylko 10 osób, to w okresie letnim ilość zatrudnionych w akordzie przekraczała na zmianie grubo ponad sto osób.

 

 

Rysunki budowlane przystosowania hali do produkcji koserw oraz dyplom uzyskania 1.miejsca

we współzawodnictwie

 

Po śmierci Willi Seidla , w okresie nasilenia produkcji konserw dla wojska do roku 1945 całe przedsiębiorstwo prowadziła jego żona.Godne podkreślenia jest zdobycie przez Zakład „W.Seidel”  pierwszego miejsca w konkursie krajowym.

Po upaństwowieniu w 1945 r. fabryka dalej się rozwija pod nazwą Zakład Przetworów Owocowo-Warzywnych. Wielu z nas tu siedzących zawoziło czterokołowymi wózkami własnej produkcji swoje warzywa i owoce, jak się mówiło do Zajdla, a kilku z nas pracowało w tym zakładzie –  np. tak jak ja podczas wakacji obierało tam czereśnie, truskawki i usuwało pestki ze śliwek.

 

 

Domek z wymienionym oknami i przybudówkami w kierunku ogrodu

.
Po wojnie,wraz z rozwojem cywilizacyjnym i bogaceniem się robotniczych Ocic, na naszych oczach następują poważne zmiany w wyglądzie naszej dzielnicy. Na ogół zaczęło się od likwidowania hodowli kóz i prosiaka na zimę. Drób i króliki przeniesiono do szop, a na uwolnionym miejscu w domach stawiało się wanny do których wodę jeszcze tradycyjnie podgrzewano na kuchniach węglowych. Instalowano dzikie kanalizacje do których spuszczano wodę z pralek. Latryny przenoszono za szopy, a pozyskane małe pomieszczenie przerabiano na spiżarki.

W następnym etapie  powiększano okna , rozbudowywano piętro i dobudowywano nowe pomieszczenia od strony ogrodu. Kolejny etap który nadal trwa to wybudowanie nowych domów w ogrodzie i  powstanie nowych ulic

 

 

 

Wille przy nowej ul.Szczecinskiej

 

Wielu potomków z naszych byłych rodzin robotniczych zdobyło średnie i wyższe wykształcenie. Ze względu na lepszy klimat i spokój na nowych ulicach budują lekarze, handlowcy i urzędnicy. Na naszych oczach  Ocice rozbudowują i przekształcają się z dzielnicy robotniczej na dzielnicę prominentów.

Moim zdaniem też osobliwość godna podkreślenia!

Charakterystyczna, tak jak dla południowej części Opolszczyzny, jest powojenna fluktuacja ludności Ocic. Przykładowo, na ulicy Wałbrzyskiej z 24 rodzin zamieszkałych do 1945 roku , tylko dwie rodziny nie powróciły z tułaczki ze względów ideologicznych, a dwie nie miały do czego wracać ponieważ  Rosjanie im domek wypalili. Z pozostałych 20 rodzin tylko sześć to potomkowie budowniczych Ocic, aż 14 rodzin wyemigrowało do Niemiec, w ramach akcji łączenia rodzin, z powodów ekonomicznych i innych.

Jak w ewangelicznej Kanie Galilejskiej gospodarz zostawia najlepsze wino na koniec uroczystości. Najbardziej zaszczytnymi osobliwościami Ocic są postacie dwóch prałatów – pierwszy to ksiądz prałat z przydomkiem  „niekoronowany król Górnego Ślaska” ,budowniczy naszego kościoła, najprzystojniejszy poseł Reichstagu, orędownik praw polskiej mniejszości narodowej, prześladowany przez niemieckich faszystów i polskich komunistów, więzień obozu koncentracyjnego w Dachau, po wojnie współtwórca partii CDU w Niemczech  – Carl Ulitzka. Drugi to początkowo wikary prałata Uliczki na Starej Wsi

 

 

Wielce dla Ocic zasłużeni ks. prałaci – Carl Ulitzka i Bernhard Gade

 

 wieloletni proboszcz naszej parafii, wychowawca wielu pokoleń ukochany ksiądz prałat Bernhard Gade, o którym mówi się że jeżeli kiedykolwiek któryś z księży raciborskich miałby być ogłoszony Świętym, byłby to na pewno ksiądz Gade.

Nie sposób tutaj w kilku słowach przedstawić tak zasłużonych kapłanów, do tego należałoby poświęcić całe kilkudniowe seminarium. Obaj doczekali się zresztą już dobrych opracowań bibliograficznych.

Chciałem Państwu w ramach audiowizualnego referatu zaprezentować również nagrania przemówień naszych zacnych prałatów

Niestety archiwa w Berlinie, nie dysponują nagraniami przemówień prałata Uliczki ani z Reichstagu, ani z jego powojennej działalności. Pozwolę sobie natomiast przypomnieć głos prałata Gadego w wyjątku przemowy którą wygłosił do nas 20 lat temu w klasztorze Anuncjata podczas spotkania ministrantów  z okazji 50-lecia Kościoła.

Z wielu zdjęć jakie pozostały po księdzu Gadem przytaczam te ze spotkania z papieżem Janem Pawłem II na Górze Św. Anny i z kardynałem Ratzingerem obecnym papieżem Benedyktem XVI w Krowiarkach.

 

 

 

Spotkanie ks. prałata Gade z papieżem Janem Pawłem II i przyszłym Benedyktem XVI

 

Czy ksiądz Gade był również na audiencji u papieża Pawła VI ? Prawdopodobnie nie. Siłą zaproszony  przez Biskupa Opolskiego ks. Franciszka Jopa na uroczystości beatyfikacyjne ojca Maxymiliana Kolbe w roku 1971, nasz pobożny proboszcz zamiast zwiedzać Rzym zaszył się tam w skromnym kościółku na modlitwie.

 

I tak proszę Państwa dotarliśmy do końca!

 

Podsumowując, jak na porządną lekcję przystało:

 

Drodzy Ociczanie– „krzoki i ptoki”(tzn. tu urodzeni  i przybysze)!  

Możemy być dumni z naszych rodzinnych stron ocickich.

Możemy się szczycić wieloma osobliwościami:

- mamy  własny hymn, pieśń ludową którą napisał w XIX w. twórca

  niemieckiego hymnu Hoffmann von Fallersleben,

- nazwa Ocic wywodzi się od cesarskiego rodu Ottonów, pierwszych twórców

  zjednoczonej Europy - wówczas jako restytuowane cesarstwo rzymskie,

- z naszej bogatej prehistorii narodziło się określenie w archeologii - kultura

  ocicka,

- wojska króla polskiego Jana Sobieskiego idąc na odsiecz Wiednia celem

  ratowania chrześcijaństwa przed muzułmanami  otarły się o naszą dzielnicę,

- mieliśmy „małą Moskwę”.,

- mamy unikalny okaz głazu polodowcowego,

- mamy na naszym terenie unikalną stację sejsmiczną, wybudowaną przez

  wybitnego naukowca i wynalazcę prof. Mańkę,

- mieliśmy dwóch wybitnych prałatów – budowniczego kościoła i polityka Carla

  Ulitzkę, oraz świątobliwego duszpasterza Bernharda Gadego,

- dzielnica jest wspaniałym przykładem przeobrażeń ekonomiczno-społecznych

   XX wieku z feudalizmu do socjalnego kapitalizmu, z biedoty robotniczej na

  skraju marginesu społecznego do społeczeństwa średnio zamożnego z

   poważnym – dzięki przede wszystkim owocnej wieloletniej działalności tych

  dwu najpoważniejszych instytucji na naszym terenie – Kościoła i Szkoły –

  wciąż wzrastającym udziałem dobrych i wykształconych mieszkańców.

 

Co można życzyć naszej dzielnicy i jej mieszkańcom – Kościołowi i Szkole ? Myślę iż wyrażają to dobrze słowa dawnego łacińskiego powinszowania.

 

Vivat, crescat, floreat !  Niech żyją, wzrastają i rozkwitają nasze ukochane Ocice !

 

 

 

                                                                       ///////////////////////////////////////////////////

                                                                               ///////////////////////////////

                                                                                     //////////////

 

 

Wspomnienie o naszym byłym proboszczu napisane przez jednego ze studentów naszego Seminarium Duchownego w Opolu (fragmenty). Zamieszczamy je z okazji rocznicy śmierci  Ks. Prał. Gade.

                                                                                        

Zwrócono się do mnie z prośbą o garść wspomnień z lat seminaryjnych. Prośba o tyle zasadna, że należę do studentów, którzy swą formację filozoficzno-teologiczną i duchową zawdzięczają wyłącznie powstałemu w sierpniu 1949 r. Wyższemu Seminarium Duchownemu Śląska Opolskiego w Nysie-Opolu. Pierwszym odruchem serca była myśl ukazania sylwetki pierwszego rektora, ks. Jana Tomaszewskiego, człowieka i kapłana o nieprzeciętnej osobowości. Cóż, kiedy temat został już podjęty przez kilku byłych seminarzystów. Zaś planowana księga pamiątkowa z okazji 50-lecia istnienia seminarium wymagała całościowego ujęcia. Drugim odruchem serca stała się więc chęć ukazania innej wspaniałej postaci u kolebki rodzenia się seminarium, ks. Bernarda Gadego, niezapomnianego ojca duchownego wspólnoty kleryckiej. Niniejsze wspomnienia niech będą wyrazem wdzięczności człowiekowi, którego życie i osobowość wywarły na nas, pierwszych studentów opolskiego seminarium, ogromny wpływ.

Zacznijmy od początków, od pierwszych dni pobytu w odbudowanym z gruzów gmachu seminaryjnym w Opolu, przy ul. Książąt Opolskich 44. Zdążyliśmy już poznać rektora w osobie ks. Jana Tomaszewskiego, świetnego, doskonałego pedagoga i wychowawcy, a zarazem przyjaciela kleryków. Teraz z niecierpliwością i zaciekawieniem oczekiwaliśmy tego, który miał prowadzić nas po ścieżkach życia duchowego. Tyle ciepłych słów padało z ust księdza rektora i administratora apostolskiego ks. Bolesława Kominka przed jego zjawieniem się. Przyjechał. Zwykły, najzwyklejszy proboszcz z podraciborskiej parafii, ale z podpadającą, uduchowioną twarzą i niezwykłą skromnością. Dobrze zapamiętaliśmy dzień pierwszego spotkania - 2 października 1949 r. Nasz kolega kursowy, ks. Józef Hanusek, tak podsumował to wydarzenie w kronice seminaryjnej: "Wieczorem przybył długo oczekiwany i zapowiedziany Ojciec Duchowny Ksiądz Bernard Gadce. Postać szczupła - wysoka raczej. Twarz uśmiechnięta, miła, przyciągająca. Tak, teraz dopiero byliśmy w komplecie. Rozpoczęliśmy życie w pierwszym na Śląsku Opolskim seminarium duchownym. Książa profesorowie zatroszczą się o szlify naukowe, ojciec duchowny o kształtowanie charakterów i postaw moralnych".

Ks. Bernard Gadce przyjmując w posłuszeństwie niezwykle odpowiedzialny obowiązek, prosił, by mógł jednocześnie pozostać proboszczem dotychczasowej parafii w Raciborzu-Ocicach. Nie było łatwo pogodzić te dwa obowiązki, zważywszy chociażby na ówczesne warunki komunikacyjne. A więc w niedziele, po nabożeństwach, nasz ojciec duchowny rowerem podążał ze swej parafii na dworzec kolejowy w Raciborzu, by pociągiem, z przesiadkami w Kędzierzynie lub później w Racławicach Śląskich, dotrzeć do seminarium w Opolu lub Nysie, aby znów po całotygodniowej pracy wśród kleryków pośpiesznie, co sobotę, powrócić do obowiązków duszpasterskich.

W seminarium był nasz ojciec duchowny prawie niewidoczny. Żył w skromnym mieszkaniu na wzór pustelnika. "Pustelnia" była jednak bogato wyposażona w bibliotekę z dziedziny ascetyki i mistyki. Tu przyjmował każdego potrzebującego rady czy też wskazania duchowego. Często, także nocą, można było "nadziać się" na ks. Gadego, klęczącego i pogrążonego w modlitwie, rozmyślaniu, adoracji Najświętszego Sakramentu, w dyskretnym kącie kaplicy czy na chórze seminaryjnego kościoła pw. Świętych Piotra i Pawła.

Statut seminaryjny nakładał na ojca duchownego następujący obowiązek wobec alumnów: zaprawiać słowem i przykładem do doskonałości kapłańskiego życia. Pod tym względem nie można było dokonać lepszego wyboru jak powołując na ojca duchownego ks. Gadego (…).

Praca wychowawcza każdego seminaryjnego ojca duchownego nie jest łatwa. Tym bardziej nie była w naszej powojennej rzeczywistości. Przecież były to czasy tuż po strasznej wojnie światowej, która poczyniła ogromne spustoszenia w umysłach i sercach ludzi, zwłaszcza młodego pokolenia. Pierwsi alumni, nad którymi ojciec duchowny miał pracować, nie stanowili wprawdzie zbyt licznej gromadki (zaledwie 35 osób), ale jakże zróżnicowaną wiekowo, umysłowo i pochodzeniowo. Weźmy chociażby pod uwagę sam wiek kandydatów do kapłaństwa. Najmłodszy z nas, Ryszard Kijowski, liczył sobie zaledwie 18 lat, zaś najstarszy, Konstanty Nagi (były braciszek franciszkański) aż 36 lat. Niewiele mniej mieli: Kruczek (35), Franciszek Chłodek (32), Stanisław Kurpiela (28), Jerzy Śliwka (27) i Franciszek Czemik (25). Nie bez znaczenia było też pochodzenie alumnów. Kronikarz seminaryjny wspomina, że pierwsi kandydaci do kapłaństwa zjechali się z różnych diecezji polskich. Większość oczywiście pochodziła z ziemi opolskiej, ale nie brak było również takich, którzy przybyli z diecezji katowickiej, krakowskiej, lwowskiej, łuckiej, przemyskiej, sandomierskiej. Nawet daleka Litwa miała tutaj swego przedstawiciela. Różne było wykształcenie pierwszych kleryków. Jedni ukończyli skróconą niemiecką maturę wojenną (Kriegsabitur), gdyż zostali powołani do niemieckiej służby wojskowej. Powracali z niej prosto z obozów alianckich czy syberyjskich (np. Chłodek). Inni zdobyli ją na skróconych kursach w szkołach repolonizacyjnych. Byli i tacy, którzy dołączyli do nas mając za sobą wyższe studia (jeden z nich był nauczycielem łaciny w gimnazjum, później dołączył 65-letni inżynier, wdowiec, wkrótce zmarł) lub prosto z pracy zawodowej (np. z krawiectwa - ks. Czajka, czy nauczycielstwa - ks. Bursy, nasz senior). Jest zasługą przede wszystkim rektora i ojca duchownego, że potrafili wytworzyć w tej mozaikowej wręcz wspólnocie atmosferę wzajemnego zrozumienia, szerokiej tolerancji i niekłamanej przyjaźni. Chyba tylko w tej uczelni naukowo-wychowawczej mogło się to udać, zważywszy, że były to czasy niezbyt odległe od zakończenia wojny, która sprowadziła i na naszą opolską ziemię mnóstwo urazów, wzajemnych pretensji, wręcz nienawiści. Na dowód tego, że tak właśnie było, przytoczę jeden przykład. Na naszym roczniku znalazł się alumn, który jako żołnierz niemiecki brał udział w walkach w pewnej miejscowości. Po przeciwnej stronie walczył alumn w mundurze sowieckiego żołnierza. W niezwykle zażartym natarciu walczyli przeciwko sobie. Klerycy ci, dopiero w trakcie wspomnień o przeżyciach wojennych, zorientowali się, że mówią o tej samej miejscowości i o tych samych szczegółach walki. To im jednak nie przeszkadzało stać się szczerymi przyjaciółmi.

Dla kształtowania postaw moralnych przyszłych kapłanów ogromne znaczenie mają indywidualne rozmowy duchowe z ojcem duchownym, tzw. dyrekcje. Niewątpliwie, wskutek szczerych, bezpośrednich i życzliwych rozmów i rad udzielanych, młody człowiek albo utwierdzał się w powołaniu kapłańskim, albo zrozumiał, iż Pan Bóg powołał go do innych zadań, rezygnując z tego stanu. I rzecz charakterystyczna. Nawet ci, którzy odeszli z seminarium zachowali dobre mniemanie o formacji seminaryjnej, a założywszy rodziny, pozostawali wierni nie tylko Bogu i Kościołowi, ale również zadzierżgniętym przyjaźniom ze swoimi kursowymi kolegami i przełożonymi, szczególny szacunek zachowując wobec rektora i ojca duchownego.

Niestety, ta doskonała praca ojca duchownego znalazła swój tragiczny finał. Czasy były złe. Niesamowite prześladowania Kościoła. Stalinizm coraz brutalniej obnażał swoje oblicze, także wobec Kościoła i jego sług. I tak, pod pozorem likwidacji tymczasowości na Ziemiach Zachodnich, władze komunistyczne usunęły w styczniu 1951 r. wszystkich administratorów apostolskich. Pod maniakalnymi zarzutami szerzenia niemczyzny (w innych diecezjach posługiwano się odmiennymi argumentami, czyniąc to samo) zaczęto usuwać niewygodnych księży ze stanowisk. Np. z naszego seminarium usunięto ks. Gadego, ks. prof. Schenka, ks. prof. Orła. Władze nie zgodziły się na zamianowanie ks. Górkę na ojca duchownego, ks. Kalisza na prefekta, a ks. Mynarka na profesora. Wielu kleryków podawanych było uciążliwym przesłuchaniom przez UB, a niektórzy zmuszeni do opuszczenia seminarium. Mnożyły się aresztowania księży i alumnów. Dopełnieniem goryczy było usunięcie ze stanowisk 20 najgorliwszych proboszczów i wysiedlenie ich do centralnej Polski. Wśród nich był także ks. Bernard Gadce. Stało się to w lipcu 1954 r. Miesiąc później spotkało to samo ponad 1000 sióstr zakonnych. Powrót księży i sióstr mógł nastąpić dopiero po tzw. wydarzeniach październikowych 1956 r.

Ks. Bernard Gadce, nasz umiłowany ojciec duchowny, zmarł 4 lutego 1995 r. w opinii świętości. Takie było i jest powszechne przekonanie tych, którzy mieli to szczęście go znać i wśród których pracował. (…)

Pierwszy ojciec duchowny Wyższego Seminarium Duchownego Śląska Opolskiego, ks. Bernard Gade, spoczął przy kościele pw. św. Józefa w Raciborzu-Ocicach wśród parafian, którym przez ponad pół wieku duszpasterzował i ścieżki ku niebu wytyczał.

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                      KS. ALOJZY SITEK

 

Wspomnienie o Księdzu Prałacie Carlu Ulitzce

 

Chciałabym krótko przedstawić postać wielkiego raciborzanina XX wieku i budowniczego kościoła św. Józefa w Ocicach księdza prałata  Carla Ulitzki.

Ks.Carl Ulitzka urodził się 24.09.1873 roku koło Baborowa. Był on człowiekiem nietuzinkowym, wielkim zarówno wzrostem jak i obdarzonym przez Boga licznymi talentami organizacyjnymi i społecznymi, który nie zasypywał gruszek w popiele. Był budowniczym szeregu kościołów i autorem poważnych rozpraw religijnych.

Święcenia kapłańskie przyjął z rąk księdza kardynała Jerzego Koppa we Wrocławiu 21.06.1897 r. Znajomości języka polskiego nie wyniósł z domu, ale jako kapłan archidiecezji wrocławskiej studiował ten język i do późnej starości prywatnie doskonalił jego znajomość, bowiem jak sam stwierdzał „jeżeli nie chcemy już niczego się nauczyć, cofniemy się”.

Po wikariacie i proboszczowaniu w Bernau/Mark koło Berlina powołano go w 1910 roku na proboszcza do Raciborza, do kościoła św. Mikołaja w dzielnicy Stara Wieś. Chcę tu zaznaczyć, że archidiecezja wrocławska była wówczas najbardziej rozległą diecezją europejską, obejmowała poza diecezją wrocławską, diecezję berlińską, delegaturę w Pile oraz diecezję warmińską.

W 1922 roku ksiądz Ulitzka zostaje uznany honorowym obywatelem Raciborza. W latach 1919-1933 był także posłem do Reichstagu w Berlinie. Co tydzień jeździł pociągiem do Berlina i co piątek wracał, żeby sprawować posługę pasterską swoim parafianom – niemieckojęzycznym po niemiecku, polskojęzycznym po polsku. Nie podobało się to hitlerowcom - wybijano szyby na plebanii, przeszkadzano podczas polskojęzycznych nabożeństw i kazań prowadzonych bezpośrednio przez ks. prałata Ulitzkę. Na koniec 26.06.1939 roku Gauleiter Wagner podpisał decyzję o wydaleniu Prałata ze Śląska i rejonu Opawy.

Po paromiesięcznej tułaczce, wiosną 1940 roku ksiądz Ulitzka przyjął funkcję ojca duchowego u sióstr maryjnych w szpitalu Św. Antoniego w Berlinie-Karlhorst, gdzie również opiekował się chorymi w schronach przeciwlotniczych. Prawdopodobnie w związku z zamachem na Hitlera w październiku 1944 roku został aresztowany i osadzony w obozie koncentracyjnym w Dachau.

29 marca 1945 roku ksiądz prałat Ulitzka zostaje zwolniony w Dachau i w lipcu tego samego roku wyrusza z Berlina do swojej ukochanej parafii - parafii św. Mikołaja w Raciborzu. Przez cały czas od wyjazdu księdza prałata parafia nie miała żadnego proboszcza, zarządzał nią wikariusz parafialny. Tyle mógł i uczynił dla wypędzonego przez hitlerowców proboszcza ksiądz kardynał Bertram – parafia czekała na swojego proboszcza. Ale Pan Bóg zesłał na swojego pokornego sługę kolejne doświadczenie. Tylko siedem dni cieszył się ksiądz prałat pobytem w swojej parafii. W ówczesnym urzędzie miejskim nie chciano z nim rozmawiać, chociaż przecież dla Polaków tyle wycierpiał. Sam wspomina” Jeden dobrze mi życzący parafianin ostrzegł mnie, iż grozi mi duże niebezpieczeństwo aresztowania”. W tej sytuacji ksiądz prałat Ulitzka zagrożony aresztowaniem zmuszony jest powtórnie, potajemnie opuścić w sierpniu 1945 roku Racibórz. Umiera na wygnaniu 12.10.1953 roku. Został pochowany na cmentarzu Berlin Karlhorst.

Mało kto zdobył tyle sławy, a następnie musiał znieść tyle upokorzeń i cierpień działając dla dobra swoich parafian i przekonań jak zmarły przed 53 laty wielki raciborzanin i budowniczy kościoła św. Józefa w Ocicach ksiądz prałat Carl Ulitzka. Jednak, jak sam mówił, trzeba mieć „Nadzieje przeciw wszelkiej nadziei”. Nam Górnoślązakom, a szczególnie Raciborzanom pozostały jego słowa i wspomnienie o wspaniałym człowieku.

                                                                                                                                                                      Dorota Borus

 

Obchody trzech znaczących rocznic w naszej Parafii

na tle historii dzielnicy Ocice

 

 

referat wygłoszony podczas festynu szkolnego w Ocicach, dnia 18.05.2003r

przez dr inż. Josefa Gonschiora

 

 

Uznany polski historyk, zajmujący się między innymi dziejami Śląska XIX i XX wieku, prof. dr Marek Czaplinski z Wrocławia twierdzi: 

Tylko ten, kto zna przeszłość, może zrozumieć teraźniejszość” 

a wielki znawca i świadek historii najnowszej naszego miasta dr Herbert Hupka, wobec szeroko ostatnio w Niemczech rozpowszechniającej się indolencji historycznej, wyraża się jeszcze dosadniej: 

„Wer seine Vergangenheit nicht kennt, ist die Zukunft nicht Wert”.

„Kto nie zna  historii, nie jest wart przyszłości”. 

Systemy totalitarne, w których my starsi wyrośliśmy, a z których jeszcze obecne szkolnictwo w Polsce nie w pełni się otrząsnęło, uczyły historii – często kłamliwie - kładąc nadmierny nacisk na problemy własnego narodu i państwa. 

Kiedy pójdziemy do czerwcowego referendum aby zaakceptować przystąpienie do Unii Europejskiej, to powinniśmy pamiętać, że głosujemy za wspólną Europą regionów, za zanikiem centralistycznej państwowości i za rozwinięciem federalnej regionalności. 

Jeżeli Śląsk jako makroregion zaczniemy dzielić na krainy i podregiony, to na końcu dojdziemy do mikroregionów, którym w naszym przypadku będzie Parafia Św. Józefa obejmującą Ocice - dzielnicę miasta Raciborza. 

Ponieważ organizatorzy dzisiejszego Festynu – Szkoła i DFK – obejmują swymzasięgiem działania tę parafię i dzielnicę, ponieważ i szkoła i kościół i część dzielnicy właśnie w tym roku obchodzą ważne okrągłe rocznice, postanowiliśmy wzbogacić to festynowe spotkanie mieszkańców  referatem przypominającym i przybliżającym historię tego miejsca w którym żyjemy lub obecnie się znajdujemy. Aby uściślić zakres przypominam, iż parafia i szkoła obejmują następujące poddzielnice: Ocice Południowe (Stadtrandsiedlung), Ocice Północne(Neuland), Nowy Zamek(Schloß Ottitz) , Ocice Górne (Ober Ottitz) i Stańkowiec (Neu-Ottitz). 

Nazwy geograficzne i herby zmieniały się na przestrzeni dziejów. Miasto Racibórz miało aż dziewięć nazw: Ratibor (w 1222r.), Racibarz, Rachibor, Rathiboriensis, Racibor, Ratipor, Ratmaria, Ratbor, Racibórz (od 1945r.).

Nasza dzielnica również miała ich kilka – oto one: Ottonis villa, Ottendorf, Oczycy, Ottitz i Ocice. Wg. historiografii niemieckiej nazwa jest powinowata z cesarzem Ottonem i osadnikami niemieckimi. Obok niej istnieje również etymologia słowianska. Ale zanim do tego doszło przez te tereny przewalały się inne ludy, które pozostawiły właśnie w Ocicach przebogate, gdzie indziej nie spotykane ślady, które odkryto przez wykopaliska. Wg. Georga Raschke, prawdopodobnie dyrektora muzeum w Raciborzu do 1945 roku, na terenach Ocice-Zamek i w Ocicach Górnych napotkano w każdym do pięciu znalezisk a w Ocicach Północnych jedno znalezisko. Nie będę je tutaj dokładnie komentował – zwrócę uwagę tylko na te najważniejsze. 

Typowe ostrza ręczne, wykonywane z grubych odłupków krzemiennych, zgrzebła do  czyszczenia skóry z włókien mięsnych, oraz rylce używane do piłowania kości a przede wszystkim paleniska, pochodzą z paleolitu środkowego, tj. okresu  120 do 40 tyś. lat przed Chrystusem, co oznacza, iż Neandertalczyk – człowiek środkowopaleolityczny był mieszkańcem Ocic. 

Na początku neolitu, młodszego okresu kamienia łupanego, tj. 3000 do 2000 lat przed Chrystusem, na nasze tereny przybyły ludy z dorzecza Dunaju a z nimi sztuka garncarska. Pozostały po nich różne naczynia i potłuczone skorupy. Najstarsze ślady osadnictwa neolitycznego w Ocicach były związane z kulturą ceramiki wstęgowej kłutej. Z ceramiki znaleziono głębokie, szerokootworowe misy, naczynia baniaste z szyjką lekko rozchyloną, fragmenty naczyń dwustożkowych, pucharki na pustej nóżce.  Najbardziej spektakularne znalezisko w Ocicach to statuetki - ceramiczne figurki kobiece. Stanowią one najstarsze znalezisko kultury ceramicznej. Brązowo-czarna ceramika z ozdobami z tego okresu znaleziona w Ocicach związana jest z kulturą lendzielską (Jordansmühler Kultur) i określana jest wśród fachowców jako kultura ocicka. W V. wieku przed Chrystusem w Ocicach przebywali Celtowie którzy przybyli z terenów naddunajskich. Pozostawili tutaj wyroby garncarskie zawierające już grafit z klasycznym motywem psa w biegu. Na końcu X wieku naszej ery pojawiają się w Ocicach i w Studziennej osiedla które zaliczyć należy do słowiańskich. Są to proste kwadratowe domy naziemne o konstrukcji słupowej bez podpiwniczenia wskazujące na kulturę łużycką. W wiekach XII i XIII osiedla te pustoszeją. 

Reasumując okres prehistoryczny – trzy uwagi ! 

Pierwsza: - Ocice mogą się szczycić niespotykanymi dziejami prehistorycznymi bogato udokumentowanymi znaleziskami i pod tym względem należymy do czołowych nie tylko w regionie raciborskim ale na całym Śląsku. 

Uwaga druga – taki przerywnik rozweselający: - Nigdzie niestety nie znalazłem informacji o znalezionych w Ocicach starych monetach lub innych skarbach. Ta bieda jest dziedziczna – co odczuwamy my, nasza szkoła i kościół. 

Informacja trzecia – zachęcam wszystkich bardzo gorąco do odwiedzenia małego muzeum regionalnego w Domu Spotkań DFK, powstałego w ostatnich latach w starym klasztorze (St.Valentin Stift) w Bienkowicach, dzięki niestrudzonemu zbieraczowi panu Hanczuchowi. Tam znajdziecie bardzo wiele ciekawych eksponatów o których tu mówiliśmy.

W dokumentach pisanych pojawiają się Ocice dnia 3. września 1291 kiedy to książę raciborski Przemysław wydzierżawił (dał pełną swobodę) sędziemu, zarządcy z Raciborza Thilo, swoje cztery „hufy” pałacie ziemi, a były to chyba tzw.„hufy frankońskie” po 25 hektarów każdy w Ottendorph (pisane przez dwa t i ph), a 13 stycznia 1298 ten sam książę wydzierżawił swojemu słudze Fritscho dwie hufy w Ottendorf (pisane orf).

1.     października 1299 ten sam książę podarował siostrom zakonu dominikańskiego swoje włości dziedziczne Ottonis villa zwane Ottyndorf (pisane dwa tt i y), a w 1306 przekazał na „gołym polu”położoną wioskę Ocice (Ottitz) z 30 małymi hufami (flamandzkimi po 17 hektarów każdy) zakonowi panień w Raciborzu, a rok póżniej książę Leszek potwierdził darowiznę ojca Ottonis villa zakonowi Dominikanek. Przy tym trzeba pamiętać iż te darowizny miały często charakter  wiana, ponieważ wiele cór z rodów szlacheckich wstępowała do klasztorów.

Z czasem Ocice dostały się też, jakbyśmy to dzisiaj określali, pod wpływy czeskie. I tak folwark Ocice wraz z wsiami Lekartów, Bojanów i Wojnowice zostały oddane w zastaw miastu Opawa. Ale już dziesięć lat później Opawa przekazała ten sam zastaw niejakiemu Danielowi Macakowi, który miastu pożyczył 10 000 Florenów na cztery lata. Rodzina Maczak otrzymała w roku 1601 tytuł szlachecki. Georg Maczak pan na Hoszycach Wielkich i Ocicach otrzymał tytuł hrabiowski von Ottenburg (właśnie ze względu na Ocice). Wg. już wówczas istniejących ksiąg podatkowych z 1595 folwark ocicki posiadał trzy stare i dwa nowe stawy, a w roku 1607 był szacowany na 9823 talary, natomiast wartość małych lasów (remiz) szacowano na 100 reńskich guldenów. W roku 1609 nabył te dobra Hans Christof Freiherr von Mettich i w 1625 sprzedał folwark Ocice, Lekartów , Wojnowice i Bojanów za 34 000 Talarów Stanisławowi Reiswitz z Kędzierzyna, również pana na dobrach w Kornicy i Lubomii. Gościnnie wioska Ocice przynależała do Janowic (dzisiejszego Cyprzanowa) a w roku 1688 wcielona do parafii w Janowicach. W 1725 ocicki folwark posiadał 600 owiec, 24 krów i 3 świnie i w czterych stawach karpie. Zatrudnionych było 12 ogrodniko-młockarzy i 8 wolnych chłopów (Freibesitzer). Ta część Ocic pozostała pod rządami panów z Kornicy aż do roku 1796, kiedy zostały zakupione przez gminę Lekartów. W roku 1806 z ocickiego folwarku zostało odsprzedanych gminie Żerdziny135 morgów gruntów na których osiedliło się 15 chałupników.

Górne Ocice zakupił w 1846 Dr. Reimann a w 1852 porucznik Paul Wuthe. Folwark górnoocicki miał wówczas 720 morgów, w tym 700 uprawnych. Liczba mieszkańców w 1842 liczyła 308 osób, ale 13 lat później tylko 167 osób. 

Majątek Nowe Ocice należał również do Kornicy i za czasów wielce zasłużonego dla całego regionu raciborskiego Dr. Kuh został odsprzedany hrabiemu von Eickstedt z Gierałtowic a od niego majątek odkupił posiadacz Górnych Ocic pan Wuthe. W 1892 pan Wuthe odsprzedał 150 hektarów redaktorowi Riedingerowi z Raciborza. W 1890 zapadła uchwała powiatu aby majątek Górne Ocice i Nowe Ocice połączyć z gminą ziemską Górne Ocice.

Nowe Ocice przejął od swego teścia Wuthe Günther von Wrochem, który od 1891 został komisarycznym zarządcą Starej Wsi, Pietrowic Wielkich i Sudoła. Część Ocic która należała do klasztoru Dominikanek stanowił folwark który był połączony z folwarkiem w Brunnek (dzisiejsze tereny koło ulicy Londzina). Przez sekularyzację dobra uległy w 1811 roku konfiskacie na rzecz właścicieli zamku w Raciborzu.

Wieś Ocice, położona na zachód od Starej Wsi, wspomniana już w roku 1294 posiadała cztery części z których trzy należały do parafii w Janowicach a jedna do Starej Wsi. Główna część została w roku 1629 od właściciela zamku raciborskiego sprzedana Stanisławowi Reiswitz z Kędzierzyna i Kornicy, a w nowszym czasie dostała się do Dr Kuh a po jego śmierci pod królewskiego lejtnanta Paula Wuthe.

W roku 1885 dr Augustin Weltzel z Tworkowa, znakomity historyk naszego regionu, taki podaje najnowszy stan – cytuję: „W Górnych Ocicach urządzono w roku 1827 szkołę dla Żerdzin, środkowych i dolnych Ocic, Nowe Ocice są folwarkiem położonym 1/8 mili na południe, Ocice Środkowe są folwarkiem należącym do hrabiego raciborskiego położonego w odległości 1/8 mili od tego ostatniego, a Ocice Dolne są Kolonią (osiedlem) należącym do tego samego hrabiego. Dwie ostatnie zwane są „Ocice Zamek” i zostały w roku 1861 połączone ze związkiem terenowym (Communalverband) Stara Wieś. Do folwarku należało 117 akrów pól uprawnych.Najemcą był emerytowany major Carl Heinrich Hans von Zawadzki. Liczba mieszkańców w 1890 wynosiła 86 osób, a w roku 1894 tylko 52 osoby”.

 Tak proszę Państwa dotarliśmy do naszego XX wieku, w którym zamierzamy skupić się na trzech zagadnieniach, których okrągłe jubileusze przypadają właśnie na bieżący rok. Są nimi:

-         70-ta rocznica wybudowania pierwszego osiedla w Ocicach Południowych, tzn. domków przy ulicach Wałbrzyskiej (Amsel Weg )i górnej części Wesołej (Finken Weg) , Kolonialnej (Drossel Weg), dolnej części ul. Wesołej i ul. Kołłątaja (Star Weg),

-         65 –tej roznicy wybudowania kościoła św.Józefa i budynku szkolnego w którym się znajdujemy,

-         50-ta rocznica śmierci wielkiego Raciborzanina, budowniczego naszego kościoła proboszcza starowiejskiej parafii i tym samym proboszcza pierwszych nowożytnych (w cudzysłowiu) Ociczan, prałata Carla Ulitzki.

 Jak więc wyglądały początki nowożytnych Ocic, w Ocicach Płd., rozpoczęte budowlą osiedla „Stadtrandsiedlung”, co tyle oznacza co „osiedle na skraju miasta” (granica miasta była zaznaczona na ul. Opawskiej do dzisiaj jeszcze stojącym blokiem ze sztucznego kamienia, pomiędzu ulicami Wałbrzyską i Kolonialną) .

 Po 1.wojnie światowej w roku 1919 ustalono prawo osiedlowe „Reichssiedlungsgesetz” na podstawie którego rozpoczęła działalność „Oberschlesische Landgesellschaft” (Górnośląskie Towarzystwo Terenowe). W Raciborzu powstał Oddział tego Towarzystwa, który zajął się budową trzech osiedli – w Rudniku, Miedoni i w Ocicach. Byłoby błędem sądzić iż ówczesne dążenia do tworzenia osiedli robotniczych były wymysłem socjaldemokratycznych rządów Republiki Weimarskiej. Twórcą takich osiedli robotniczych na Śląsku był prezydent chrześcijańskiej partii Centrum i prezydent Reichstagu pan na Pławniowicach koło Gliwic hrabia Franz von Ballestrem. Ten nieprzeciętnie uczciwy i wielki polityk przełomu XIX i XX wieku władając rozległym majątkiem odziedziczonym po przodkach, kierując się nauką św. Tomasza z Akwinu o podwójnym sensie własności, wybudował pierwsze kolonie dla swoich robotników w rejonie zabrsko-rudzkim, z których najważniejsza była kolonia Rokitnica w dzisiejszej części Zabrza.

 Po pierwszej wojnie światowej miasto Racibórz stało się właścicielem majątkuSchloß- Ottitz” (Ocice Zamek) i zdecydowało się rozparcelować dla celów budowy osiedla część terenów tego majątku. Wielkie zasługi w tym zakresie miał ostatni w sposób demokratyczny wybrany burmistrz Raciborza, pochodzący z Kobierzyc z Ziemi Hulczyńskiej Adolf Kaschny, który – jak przypomina sobie jeszcze pani Monika Borus – później osobiście przyjeżdżał do Ocic i doglądał budowy.

Wg. projektu, róg tego osiedla przypadał na dzisiejszy wylot ulicy Księdza Gadego na ulicę Opawską, wówczas na połączeniu ul. Opawskiej z „Postweg” czyli ścieżką pocztową – najstarszą ulicą na naszym terenie biegnącą koło kościoła Matki Bożej, którą między innymi wojska króla Jana Sobieskiego podążały z Rud Raciborskich przez Opawę na odsiecz Wiednia. Ale nie cały teren pod osiedle był miastowy (czyli pańskie się wówczas mówiło). Wschodnia granica sięgała pól chłopskich, z których miasto właścicieli siłą wydziedziczało. Między innymi byli to też przodkowie mojej żony z rodziny Jendroschów, którzy mieli gospodarstwo na ulicy Górnej. Z przekazów ustnych od mojej matki pamiętam iż ponoć policja niemiecka „die grüne Mina“ (tak określano policyjne karetki więzienne) zabierała demonstrujących członków tych rodzin siłą z ich pól.

Ale proszę Państwa, jak widzicie czasem historia jest  sprawiedliwa i naprawia niesprawiedliwości i szkody. Po z góry 30 latach członek rodziny Jendroschów jako moja żona powróciła na swoje włości, tyle że obrabia ogród a nie gołe pole. 

Ponieważ pierwsze osiedle miało posiadać cztery równoległe ulice, przy nadaniu nazw ulic sięgnięto do przepięknej i bardzo do dziś w Niemczech popularnej pieśni dziecięcej pt. „Alle Vögel sind schon da...”, których słowa napisał sam twórca hymnu niemieckiego Heinrich Hofmann von Fallersleben, bibliotekarz hrabiego raciborskiego na zamku w Corvey i w Rudach Raciborskich Słowa tej pieśni wymieniają cztery gatunki ptaków: kosy, drozdy, zięby i szpaki i tak nazwano kolejno dzisiejsze ulice – Wałbrzyską, Kolonialną, Wesołą i Kołłątaja.

I proszę Państwa, proszę się samemu przekonać – najlepiej w dni pochmurne przed deszczem - najładniej śpiewające kosy usłyszycie na ulicy Wałbrzyskiej, kiedyś zwaną w tłumaczeniu Kosową. Ta nazwa ma swój sens, a nie jak późniejsze nazwy Mariana Buczka lub Wałbrzyska, z którymi to nazwami nic nas nie łączy.

Oczywiście zdradzę Państwu tajemnicę, czemu kosy tak nas lubią.

Trzeba je karmić zimą jabłkami i pozwolić drzewom w swoich ogrodach wyrosnąć wysoko – bo kos śpiewa najwytrwalej na czubkach bardzo wysokich drzew. Wot i cała filozofia ! 

Budowę osiedla rozpoczęto za kanclerza  Brüninga w 1932 r., tj. jeszcze przed dojściem Hitlera do władzy, pierwszym ciągiem budowlanym obejmującym dzisiejszą ulicę Wałbrzyską i drugim ciągiem budowlanym obejmującym górną część ulicy Wesołej. Trzeci i czwarty ciąg budowlany, obejmujący pozostałe ulice Ocic Płd. zaczął budowę w 1933 roku.

 Osadnicy rekrutujący się z ludzi w ówczesnym kryzysie gospodarczym bez pracy – rzemieślników i robotników, otrzymali kredyt w wysokości 2500 M, który mieli spłacić w przeciągu 20 lat. Wg. mojego rozeznania nikt z tamtych budowniczych już dzisiaj nie żyje. Zyją jednak dzieci, z których starsze jeszcze nieco ówczesne czasy pamiętają.

Pan Helmut Mikołajec z ulicy Wesołej udostępnił mi wyciąg z pamiętnika swego ojca Izydora, który tamte czasy tak opisuje, cytuję:

„W roku 1932 w Urzędzie Pracy wywieszono ogłoszenie, kto ma ochotę budować w Ocicach Płd. Może się zgłosić. Ja oczywiście z pełnym zapałem uchwyciłem się tej propozycji, jednak do pierwszego ciągu budowlanego już nie zdążyłem ponieważ było już 50 chętnych. Rozpoczęliśmy w drugim rzucie 44 osadników dnia 2.sierpnia 1933 roku.. Każdy osadnik musiał mieć jednego pomocnika, któremu dziennie trzeba było płacić jedną markę. U mnie pomocnikiem był mój szwagier Fritz, który otrzymywał zasiłek w Raciborzu i któremu nie musiałem płacić. Budową kierowało trzech inspektorów dostarczających materiały budowlane – Klose, Kuhnert i Poppek. Praca była dobrze zorganizowana. Na naszej ulicy dowódcą (dosłownie „Siedlungsfuhrer”) był Osadnik nazwiskiem Wolter, który wydawał materiały budowlane. Kiedy te domki dwurodzinne były pod dachem i uzgodniliśmy kto gdzie zamieszka, pracowaliśmy i w nadgodzinach, nawet w niedzielę. Wprowadziliśmy się 18.grudnia 1933 roku, ale w środku było jeszcze wiele do zrobienia....

Jako początkujący osadnicy otrzymaliśmy: 5 cetnarów (250 kg) sadzeniaków, prosiaczka, kozę, 10 kur – leghornów, wózek ręczny (z dyszlem), różnorodne narzędzia ogrodnicze, 10 drzewek owocowych i 20 krzaków owocowych. I tak się zaczęło – „mit Ackerbau und Viehzucht” (z uprawą roli i hodowlą), a działki były stosunkowo duże bo po ok. 1400 metrów kwadratowych”.

W każdym ogrodzie, w ściśle określonej, identycznej odległości od ulicy należało zasadzić orzech włoski, przez co utworzono na naszych ulicach istne aleje orzecha. Niestety prawie wszystkie dotąd w czasie  tych 70 lat wymarzły. 

My starsi , którzy pamiętamy jeszcze lata wojny i długi okres powojenny   doceniamy ważną funkcję jakie spełniały te ogrody w uzupełnianiu budżetów rodzinnych naszych ojców. Osobiście z łezką w oku wspominam iż mała część ogródka przed domem, tzw. Vordergarten, który był przeznaczony do obsadzenia kwiatami – Stiefmütterchen i Vergißmeinicht, czyli bratki i niezapominajki wówczas były modne, a władze zachęcały do rozwinięcia kultury ogrodniczej powołując tzw. „Siedlerbund” czyli Koło Osadników, które między innymi rozpisywały konkursy z nagrodami na najpiękniejszy ogródek kwiatowy –  u nas był obsadzony krzakami agrestów, które woziłem do fabryki przetworów owocowych Seidel, dosłownie za parę groszy, a za czosnek sprzedany w Ogrodniku matka kupiła mi buty.

A biada gęsi lub kurze sąsiada która pasąc się zapędziłaby się  na nasz rów przydrożny. Aby nakarmić króliki oblatywaliśmy liczne miedze pomiędzy polami w kierunku Studziennej. 

Na oczach mojej generacji dokonała się istna rewolucja. Mało kto uprawia dziś jeszcze warzywa i hoduje drób lub trzodę. Skromne bliźniacze domki z pojedyńczymi oknami przerobiliśmy na małe wille, a tzw. „Plumskloh”, czyli WC z otwartym dołem chyba się już nigdzie nie zachował. 

Po co wspominam te szczegóły ? Przede wszystkim tym wszystkim którzy tak strasznie narzekają na  „obecne tak ciężkie czasy”. 

W roku 1934 przystąpiono do budowy Ocic Płn. tzw. ”Neulandu”, z domkami jeszcze skromniejszymi i z ogródkami o powierzchni tylko rzędu 200 m2. Mieszkańcy przynależeli do parafii św. Mikołaja na Starej Wsi, a nasi starsi bracia i siostry uczęszczali do szkoły mieszczącej obecnie II.LO na Nowych Zegrodach.

To duże skupisko osadników na Ocicach, w którym bezrobocie w latach 1936|1937 sięgało 60 % rodziło wiele konfliktów tak że władze szybko zdecydowały się na budowę szkoły i zezwoliły na budowę kościoła, a były to już czasy narodowych socjalistów nieprzychylnych kościołowi. 

Budowę szkoły rozpoczęto w 1936 a zakończono w 1938, czyli 65 lat temu. Była to wtedy szkoła ośmioklasowa z podwójnymi a nawet potrójnymi klasami (rodziny były wielodzietne, nawet po 13 dzieci). Szkoła była urządzona jak na owe czasy bardzo nowocześnie – była zradiofonizowana, posiadała wielką kuchnię do nauki gotowania i salę z maszynami do szycia. Na dolnym boisku była świetlica dla dzieci. Całość otoczona była gustownym płotem z drewna typu „myśliwski” spotykany jeszcze często w Niemczech północnych. Płot ten po wojnie rozebrano na podpałkę lub do zreperowania ogrodzeń osadników. Szkoła posiadała też schron przeciwlotniczy do którego musieliśmy jako dzieci podczas ćwiczeń uciekać. Pierwszy dyrektor szkoły nazywał się Joachimski. Mnie do szkoły przyjmował w roku 1943 Konrektor Stefan, a moimi nauczycielami klasowymi byli w klasie I pan Wagenschmidt a na początku klasy II pani Trulein. Szkoła nazywała się „Hans Schemm Schule”. 

Jak już wspomniałem prawnie mieszkańcy Ocic należeli do parafii starowiejskiej św. Mikołaja, mogli jednak chodzić na mszy święte do kościoła pątniczego Matki Bożej, obsługiwanego przez księży wikarych z kościoła św. Mikołaja. W tym samym roku w którym rozpoczęto budowę szkoły, tj. w roku 1936, ówczesny proboszcz parafii p.w. św. Mikołaja Prałat Domowy Jego Świątobliwości i Kanonik Kapituły Katedralnej we Wrocławiu ks. Carl Ulitzka, który jak pamięta jeszcze pani Borus poświęcił i nasze domki w Ocicach, rozpoczął starania o wybudowanie dla nas skromnego kościoła. Jego pierwszą myślą było wykupienie od zarządu miasta na ten cel, jedną z dwóch dużych stodół należących do kompleksu Ocice Zamek. Wielu z nas jeszcze jedną z tych stodół pamięta, którą podpalono gdzieś ok. 1965 roku. Przy tej okazji chciano prałata obedrzeć z przysłowiowej skóry, gdyś zażądano 18000 Marek i dlatego zrezygnowano z tego projektu. Udało się jednak za 5000 M zakupić parcelę o powierzchni 1 hektara 24 arów na kościół i cmentarz.

Nasi rodzice byli bardzo biedni a część mieszkańców nowej zbiorowości zlaicyzowana. W tej sytuacji kościół wówczas nie miałby szans zostać tak szybko wybudowany, gdyby nie szczególna zaradność prałata Ulitzki. Potrafił on zmobilizować szczególnie swoich  parafian na Starej Wsi specjalnymi kolektami, pisemnymi deklaracjami, cegiełkami. Motywował do ofiarności czcicieli św.Józefa. Miał dar przekonywania, również kardynała naszej wówczas archidiecezji wrocławskiej, który wyasygnował na budowę naszego kościoła aż 18000 Marek (całość kosztowała ok. 50000 M). Tak więc po poświęceniu kamienia węgielnego w czerwcu 1937 r., za zgodą kardynała Bertrama ks. prałat Ulitzka mógł już 23 października 1938 dokonać tzw. prostego poświęcenia kościoła. 

Rocznicę tę, jak Bóg pozwoli, uczcimy w naszej parafii między innymi wielopokoleniowym spotkaniem ministrantów, lektorów i kantorów, w dniu 21. września b.r., na które już dzisiaj – również w imieniu księdza proboszcza Krystiana Hampla – wszystkich serdecznie zapraszamy.

Będziemy wtedy również szczególnie wspominali najzacniejszego, najstarszego Sługe naszego kościoła, który też 65 lat temu, 23.12.1938r. przybył pieszo jako duszpasterz do naszej parafii – ksiądza prałata Bernharda Gade. 

Szkoła i związki sportowe zamierzają uczcić w tym roku pamięć naszego długoletniego proboszcza memoriałem pod patronatem księdza Gadego.

Na czele peletonu ma pojechać rower którym przez wiele lat posługiwał się skromny proboszcz z Ocic. 

Obok tych radosnych rocznic: 70-lecia istnienia Ocic Płd., 65-lecia istnienia szkoły i kościoła oraz przybycia do naszej parafii księdza Gadego przypada jeszcze jedna ze smutniejszych rocznic. Mianowicie 50-ta rocznica śmierci na wygnaniu budowniczego naszego kościoła i prawnego pierwszego proboszcza „nowożytnych Ocic” księdza prałata Ulitzki. 

Carl Ulitzka noszący przydomek – przezwisko „niekoronowany król Górnego Śląska” jest przez niektórych obywateli naszego miasta uważany za postać kontrowersyjną, nawet do dzisiaj jeszcze wywołującą emocje. Nie czas aby tu roztrząsać ten problem - zainteresowanych zapraszam jednak na seminarium do domu kultury Strzecha w dniu 12 czerwca o godź. 9 – tej, seminarium zorganizowanego przez władze powiatu i miasta wespół z domem współpracy polsko-niemieckiej w Gliwicach oraz DFK na temat „Wielcy Raciborzanie XX wieku w świadomości dzisiejszego społeczeństwa”. Będzie tam mowa i dyskusja między innymi na temat tych najbardziej znanych Raciborzan – prałata Ulitzki z pierwszej i ojca jezuity Leppicha z drugiej połowy XX wieku. 

Carl Ulitzka urodził się w 1873 r. koło Baborowa. Mało kto zdobył tyle sławy a następnie musiał znieść tyle upokorzeń i cierpień działając dla dobra swych parafian i swego narodu. Ksiądz Ulitzka był człowiekiem nietuzinkowym, wielkim zarówno wzrostem, jak i bogato przez  Boga obdarzonym w liczne talenty, które nie zasypywał w popiele. Budowniczy szeregu kościołów, w tym trzech kościołów bezpośrednio. Autor 11 zbiorów i poważnych rozpraw religijnych.

Niestrudzony erudyta. Znajomość języka polskiego nie wyniósł z domu, ale jako kapłan archidiecezji wrocławskiej studiował ten język i do późnej starości prywatnie doszkalał się w nim. Zważał na regułę. „Jeżeli nie chcemy już niczego się nauczyć, cofniemy się„. Ponoć w swej parafii na Starej Wsi  nie tylko odbierał spowiedzi w obu językach ale swobodnie prawił kazania.

W 1923 zostaje honorowym obywatelem Raciborza. Jako poseł Reichstagu co tydzień jeździł pociągiem do Berlina i co piątek wracał żeby duszpasterzować swoim parafianom – niemieckojęzycznym po niemiecku, polsko języcznym po polsku. Nie podobało się to hitlerowcom. Po wybijaniu szyb na plebanii i przeszkadzaniu przez bojówki SA podczas polskojęzycznych nabożeństw majowych prowadzonych bezpośrednio przez Ulitzkę, Gauleiter Wagner podpisuje 29.06.1939r. decyzję o wydaleniu prałata ze Śląska (zresztą to samo spotkało w roku 1954 księdza Gadego, ale ze strony  zauszników reżymu komunistycznego ).

Po parumiesięcznej tułaczce, wiosną 1940 przejmuje funkcję ojca duchownego u sióstr maryjnych w szpitalu św. Antoniego w Berlinie-Karhorst gdzie opiekuje się na ogół w schronach przeciwlotniczych chorymi. Prawdopodobnie w związku z zamachem na Hitlera, 28.10 1944 zostaje aresztowany i osadzony w obozie koncentracyjnym w Dachau.

Gdyby Ulitzka został stracony lub nie przeżył obozu, możeby już dzisiaj został wzniesiony na ołtarze. Ale Pan Bóg dopuszcza w  aktywnym życiu prałata jeszcze jedno doświadczenie. 29 marca 1945 Ulitzka zostaje z Dachau zwolniony i w lipcu 1945 z Berlina wybiera się do swojej parafii św.Mikołaja w Raciborzu, która przez cały czas nie obsadzona przez administratora parafialnego tylko przez wikariusza  czekała na niego. – Bo tylko tyle mógł uczynić kardynał Bertram dla wypędzonego przez hitlerowców proboszcza, że na czas jego nieobecności nie obsadził parafii nowym proboszczem .

 Jednak tylko siedem dni mógł pozostać wśród swoich. W ówczesnym urzędzie miejskim nie chciano z nim rozmawiać choć gotów był przyjąć polskie obywatelstwo i jak sam wspomina  „jeden z poważanych Polaków i dobrze mi życzący parafianin ostrzegł mnie iż grozi mi duże niebezpieczeństwo„.

W tej sytuacji Ulitzka zagrożony, powtórnie jest zmuszony opuścić dnia12 sierpnia 1945 r. Racibórz, dzieląc los milionów wypędzonych i przesiedleńców.

Umiera na wygnaniu w Karlhorst koło Berlina 12 października 1953 roku. 

Zmarły przed 50 laty duszpasterz Niemców i Polaków, bojownik o ponadpaństwowe dobro swego regionu urodził się po prostu o sto lat za wcześnie. 

Kończąc proszę Państwa i reasumując –

 w tym krótkim referacie chciałem nieco przybliżyć mój Heimat, naszą małą ojczyznę Ocice, jako region niezmiernie ciekawy o bogatej przeszłości, prehistorycznej, historycznej i czasów najnowszych. Byli i działali u nas wielkie osobistości z Raciborza – prałatowie Ulitzka i Gade, jezuita ojciec Leppich i dr Hupka. 

Zachęcam szczególnie młodych do dalszego, pogłębionego zainteresowania się historią lokalną naszej parafii i dzielnicy. 

 „bo kto nie zna swej przeszłości - nie zrozumie teraźniejszości i nie jest wart przyszłości !

                                                                                                                                     dr Josef Gonschor