Parafia p.w. Św. Józefa

 
   

 

POWRÓT

 

 

 

 

                                                                        VARIA

 

                                                       

 

                                  Maj - warto wiedzieć
 

Maj – piąty miesiąc w roku wg używanego w Polsce kalendarza gregoriańskiego, ma 31dni. 
Nazwa miesiąca pochodzi od łacińskiej nazwy Maius.
Została zapożyczona przez większość języków europejskich.


 

  

 

 

   

 

 

 

Myśl na dzisiejszy dzień

 


 

"Ucieczka przed walką jest czymś najgorszym, co może się nam przytrafić.
Jest o wiele gorsza od przegranej, ponieważ klęska zawsze może stać się dla nas źródłem
doświadczenia i nauką, a ucieczka daje nam tylko jedną możliwość:
głosić zwycięstwo naszego wroga."

 Paulo Coelho

 

 


 

NIBY NIEWAŻNE       

    

Kiedy czujesz się zraniony, czasami próbujesz wmówić sobie, że cię to nie obchodzi: o
soba, która cię skrzywdziła, nagroda, której nie wygrałeś, okrutny uczynek lub słowo, które zostało bezmyślnie wypowiedziane.
Udawanie, że nic się nie stało, to w pewien sposób unikanie prawdziwego życia,
bo próbując udawać, że coś cię nie obchodzi, niepostrzeżenie odcinasz także swoje uczucia.
Więc nie odczuwasz szczęścia, smutku, złości, nie czujesz się kochany i nie czujesz, że kochasz.
Sposób na przebrnięcie przez to, co cię boli, polega na zbliżeniu się do tego, pozwoleniu sobie poczuć,
 pozwoleniu sobie na płacz, który cię oczyści i zmyje ból.
Udawanie, że nic się nie stało, prowadzi do tego, że tak naprawdę przestajesz w ogóle cokolwiek odczuwać
 i w rezultacie przestajesz tak naprawdę żyć. Tak więc pozwól sobie to poczuć! Czuj, płacz i zdrowiej.
Tak, abyś znowu mógł czuć, że coś się dzieje.
Abyś mógł żyć.
Abyś mógł kochać.


Daphne Rose Kingma
Tłumaczenie: MARTA WOŹNIAK

 

 

Niespodzianka dla swoich

Znanego francuskiego pisarza F. Mauriaca (1885 - 1970) zagadnął kiedyś ironicznie pewien dziennikarz:
- Panie Mauriac, szanuję pana jako człowieka wykształconego i mądrego.
Stoi pan mocno w świecie. Ale jednego nie mogę zrozumieć: tego, że pan jest katolikiem.
Jak może pan wierzyć w życie po śmierci? Jak pan sobie to wyobraża? Jak ma ono - pańskim zdaniem - wyglądać?

Laureat literackiej nagrody Nobla (1952) odpowiedział zaskakująco:
- Ja sobie w ogóle niczego nie wyobrażam. Zostawiam tę sprawę Panu Bogu i nie mieszam się w to,
jaką niespodziankę chce On zgotować dla swoich.


 

 

 

 

 

 

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych?

Nie ma Go tutaj;

ZMARTWYCHWSTAŁ”

(Łk 24, 5b-6a)

Prawda o zmartwychwstaniu Chrystusa jest fundamentem naszej wiary, działania i naszego życia. 40-dniowy post był darem i sprzyjał odnowie naszych sumień. Przynajmniej tak powinno być. Czy było? Odpowiedz sobie na to szczerze ! A może potrzeba, by uśpione serce pobudzić? „Zbudź się, o śpiący”, otwórz swoje serce, by mógł wkroczyć Król Chwały. Któż jest Królem Chwały? Pan Zmartwychwstały, On jest Królem Chwały.

Przed nami zbliżający się okres Wielkiego Tygodnia i trzech najważniejszych dni w roku. To Wielki Czwartek, Wielki Piątek i Wielka Sobota. Niech one już będą dniami świątecznymi bez wielkich porządków i zbędnych zajęć, by świętować w wierze Chrystusa nasze w Nim zwycięstwo.

Poświęćmy więcej czasu na uczestnictwo w Liturgii tych dni ! „Zmartwychwstał bowiem Pan prawdziwie, alleluja! Grób pusty, pozostały tylko chusty”.

Panie Jezu Chryste, który zwyciężyłeś śmierć i powstałeś z martwych, prosimy, abyśmy potrafili żyć każdego dnia łaską Twojego

Zmartwychwstania.

 

Przy pustym grobie Chrystusa Zmartwychwstałego

dobrze sobie uprzytomnić,

że trzeba być przegranym, żeby zwyciężyć,

być ubogim, żeby coś dawać ludziom,

znikać, żeby trwać,

być bezużytecznym, żeby stać się pożytecznym dla kogoś,

żyć po ciemku, żeby stać się światłem,

umrzeć, aby żyć,

kochać i nie przestawać cierpieć.

Kiedy wydaje się, że wszystko się skończyło,

wtedy dopiero wszystko się zaczyna.

(Ks. Jan Twardowski)

 

Komentarze do Liturgii Triduum Paschalnego

                                          Wielki Czwartek - Wielki Piątek - Wielka Sobota - godz. 18.00.

WIELKI CZWARTEK

WPROWADZENIE

    Myślą przewodnią Wielkiego Czwartku, jest świadomość, że nadeszła godzina Jezusa. Dla tej godziny przyszedł On na świat, w tej godzinie wypełni się misja powierzona Mu przez Ojca. Jest to godzina, w której Jezus został wydany w ręce grzeszników. Godzina, kiedy Jezus został pojmany. Godzina Jezusa – to godzina Paschy, godzina przejścia.
    Noc, w której był wydany, była nocą, kiedy Żydzi obchodzili doroczne święto Paschy. "Pascha" – znaczy przejście. Dla Izraelitów, była przejściem Boga i uwolnieniem, wyprowadzeniem ich z niewoli egipskiej. Było to także przejście Narodu Wybranego z niewoli do wolności Ziemi Obiecanej. Pascha Chrystusa była Jego przejściem przez Mękę i Śmierć do Uwielbienia i Chwały Zmartwychwstania. Nasza natomiast pascha to wszczepienie poprzez chrzest każdego z nas w Misterium Paschalne Chrystusa. Jest to nasze przejście z niewoli grzechu do wolności dzieci Bożych.
    Dziś jednak sięgniemy do źródła, z którego wywodzi się Msza św. – do Ostatniej Wieczerzy. Bo właśnie wtedy, w obliczu czekającej Chrystusa męki, w nocy, w której był wydany, ustanowił Jezus Sakrament Ciała i Krwi swojej, oraz Sakrament Kapłaństwa.
    Biorąc pełny udział we Mszy św. Wieczerzy Pańskiej, najściślej jednoczymy się z Chrystusem, by potem wiernie towarzyszyć Mu w drodze do Ogrójca. Przeżywać z Nim trwogę i krwawy pot, potem zdradę ucznia, niesprawiedliwy sąd odrzucenia, słabość Piotra, dźwigać krzyż jak Szymon, stać pod krzyżem obok Matki, wyznawać wiarę wraz z setnikiem, składać Ciało Jezusowe do grobu wraz z Nikodemem, a potem rozgłaszać radosną wieść o Zmartwychwstałym.
    Włączmy się zatem w rozpoczynające się uroczystości. Niech wszystkie śpiewy i słowa przez nas wypowiadane, wyrażają naszą wewnętrzną postawę, niech przygotowują nas na spotkanie z Bogiem.

I CZYTANIE /WJ 12, 1-8. 11-14/

    Ostatnia Wieczerza Pana naszego Jezusa Chrystusa i uczniów, była związana z żydowskim świętem Paschy. Święto to, było upamiętnieniem, a zarazem ponownym przeżyciem wydarzenia, o którym przypomina pierwsze czytanie z Księgi Wyjścia. Usłyszymy o przejściu, jakiego dokonał Bóg, aby wyzwolić swój naród z niewoli. Odtąd każdego roku miała być obchodzona pamiątka tego niezwykłego wydarzenia. Zwróćmy uwagę na rolę Baranka w tych obrzędach, bo Jego Krew, która była znakiem wybawienia, jest zapowiedzią Ofiary Chrystusa, Baranka Bożego.

II CZYTANIE /KOR 11, 23-26/

    Słowa św. Pawła do chrześcijan w Koryncie przynoszą jedną z najwcześniej-szych relacji, o tym, co dokonało się podczas Ostatniej Wieczerzy. Nie ma tu mowy o Baranku Ofiarnym, którego nie mogło zabraknąć podczas żadnej uczty paschalnej. Barankiem tym bowiem jest sam Jezus, który wydaje swoje Ciało i Krew. To, o czym teraz usłyszymy dokonuje się w każdej Mszy św. i to za pośrednictwem tych samych słów.

EWANGELIA /J 13, 1-15/

    Ewangelista Jan, umiłowany uczeń Pański, który podczas Ostatniej Wieczerzy spoczywał u boku Jezusa, najlepiej zrozumiał sens tego, co się wówczas dokonało. Ukazanej przez niego sceny nie ma w żadnej z pozostałych Ewangelii. Pascha – święto Żydów jest dla Jana równocześnie Paschą Jezusa – przejściem z tego świata do Ojca. Posłuchajmy jaki jest sens tego przejścia.

PRZENIESIENIE NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU DO "CIEMNICY"

    W uroczystej procesji przeniesiemy Najświętszy Sakrament, do kaplicy wystawienia, tzw. Ciemnicy.
Puste Tabernakulum ma nam uprzytomnić, że Jezus, pojmany po Ostatniej Wieczerzy został odłączony od swoich bliskich i wydany w ręce wrogów. Pozwólmy teraz przemówić ciszy i pozwólmy jej zagościć w naszych sercach.
    Jak niegdyś Zbawiciel pragnął, aby uczniowie towarzyszyli Mu w tych godzinach modlitwy po Ostatniej Wieczerzy, tak i dziś wzywa nas, abyśmy trwali na adoracji Chrystusa ukrytego w Tajemnicy Miłości, rozważając z wdzięcznością Tajemnicę Jego Ofiary i Jego obecności wśród nas.

OBNAŻENIE OŁTARZA

    Zwróćmy teraz uwagę na to, co dzieje się w tej chwili przy ołtarzu, jako miejscu na którym składa się Ofiarę, a który jest symbolem Chrystusa. Dlatego przed każdą Mszą św. kapłan z szacunkiem go całuje. Teraz ołtarz zostaje ogołocony, tak jak Jezus podczas swej męki. Pozostaje on odsłonięty aż do jutrzejszych, wieczornych uroczystości, na które powinniśmy przybyć jak najliczniej, aby wspólnie rozważać i przeżywać Tajemnicę Śmierci naszego Pana i Boga.



WIELKI PIĄTEK
WPROWADZENIE


Stajemy w dniu dzisiejszym  pod Krzyżem Jezusa, stajemy wobec milczenia Boga, który stał się posłusznym aż do śmierci krzyżowej. Bóg umiera bezbożną śmiercią. Śmierć ta nie zaskoczyła Chrystusa, ani nie była nieszczęśliwym wypadkiem przekreślającym Jego plany. Nieraz zapowiadał ją uczniom, by nie zgorszyli się i nie zwątpili w Niego. Choć lękał się jej, to jednak sam zgodził się na ten „kielich goryczy”.
Dzisiejsze obrzędy składają się z czterech części: najpierw następuje Liturgia Słowa, potem Adoracja Krzyża, następnie Komunia św. i procesja do „Grobu Pańskiego”.
Niech zatem przeżycie liturgii Wielkiego Piątku, wyciśnie na naszej duszy niezatarty znak ucznia Chrystusowego i umacnia miłość ku naszemu Odkupicielowi.
Na początku, kapłan w otoczeniu asysty, w ciszy podejdzie do ołtarza i padnie na twarz, aby modlić się w milczeniu. My wszyscy klękniemy i wzniesiemy nasze myśli i serca ku Bogu, który jest tutaj wśród nas obecny, tak jak był obecny przy swoim Synu, gdy On oddawał za nas swoje życie.

I CZYTANIE /IZ 52, 13-53/
Słowa, które usłyszymy w pierwszym czytaniu, należą do najbardziej tajemniczych i zadziwiających w całym Piśmie świętym. Powstały one na sześć wieków przed przyjściem Jezusa. Wypowiadający je prorok jest świadom, że obwieszcza coś niesłychanego. I rzeczywiście: Żydzi, którzy przez całe wieki słuchali tych słów, odczytywanych w synagodze, nie byli w stanie przyjąć, że odnoszą się one do Chrystusa, Bożego wybrańca. Dzisiaj słowo to kieruje się do nas. Słuchając go, pamiętajmy, że sługą o którym mówi prorok, wzgardzonym i odrzuconym przez ludzi, jest Syn Boga żywego, Bóg z Boga, światłość ze światłości!

II CZYTANIE /HBR 4, 14-16; 5, 7-9/

Słowa z listu do Hebrajczyków pobudzają nas do ufności i wdzięczności. Przez swoją śmierć ofiarną, Jezus Chrystus stał się dla nas najwyższym kapłanem, najpewniejszym pośrednikiem na drodze do Boga. Biorąc na siebie wszystko, co nas boli, okazał się nam nieskończenie bliski, by wspierać nas odtąd w każdej naszej potrzebie.

EWANGELIA /J 18, 1-19, 42/

Następuje teraz czytanie Męki Pana naszego Jezusa Chrystusa według św. Jana. W centrum stoją słowa Jezusa, w których odpowiada na pytanie Piłata, że jest Królem. Żydzi szydzą sobie z tego, Piłat nie rozumie. My zaś, wsłuchując się i wpatrując w umęczonego i osądzonego Jezusa, mamy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy naprawdę wierzymy w królowanie Chrystusa nad rzeczywistością. Od tej odpowiedzi zależy sens naszego życia i nasz przyszły los.

„WIELKA” MODLITWA POWSZECHNA

Na zakończenie Liturgii Słowa, nastąpi modlitwa powszechna, czyli nasze wspólne prośby i błagania. Są one jednak dzisiaj bardziej rozbudowane niż zwykle, podczas każdej Mszy św. Po odśpiewaniu poszczególnej intencji nastąpi chwila ciszy, w której każdy z nas będzie się starał uświadomić sobie wagę danej intencji, wzbudzając jednocześnie pragnienie, ażeby Bóg nas wysłuchał.
Chrystus, który w tym dniu ofiarował siebie dla zbawienia całego świata, będzie łączył się z nami w sposób szczególny w tych wszystkich intencjach, za które oddał swoje życie. Stąd nasze modlitwy mogą być pełne ufności.

ADORACJA KRZYŻA

Punktem kulminacyjnym liturgii Wielkiego Piątku jest Adoracja Krzyża.
Cała Liturgia Słowa wprowadziła nas w sens Tajemnicy Męki i Zmartwychwstania Jezusa, oraz ukazała nam głębokie znaczenie Krzyża. Krzyż – narzędzie tortur i pohańbienia – stał się dla nas niepojętym znakiem Bożej miłości. Krzyż dzięki Jezusowi, stał się dla nas znakiem zbawienia i drogą do życia wiecznego. Dlatego chylimy przed Nim czoło i adorujemy Go.
Za chwilę zostanie przyniesiony zasłonięty Krzyż. Kapłan odsłaniając Go stopniowo, trzykrotnie będzie śpiewał: „Oto drzewo krzyża, na którym zawisło Zbawienie świata”, na co odpowiemy: „Pójdźmy z pokłonem”.

KOMUNIA ŚWIĘTA

Od uczczenia krzyża, Liturgia  prowadzi nas do Komunii św. Chce nam bowiem uświadomić, że między Ofiarą na Krzyżu, a Eucharystią istnieje ścisły związek. Zawsze uczestniczymy w świętej uczcie ofiarnej, dzięki Jezusowi Ukrzyżowanemu, po to, by nas umocnił, by na nasze troski i ciemności spłynęła z Krzyża zbawcza moc. Za chwilę kapłan ukaże nam już nie drzewo krzyża, ale Ciało żywego Chrystusa, którym pragnie nas pokrzepić. Zanim jednak przystąpimy do Jego stołu, zwróćmy się we wspólnej modlitwie do naszego Ojca w niebie.

PROCESJA DO BOŻEGO GROBU I ADORACJA SS

W uroczystej procesji odprowadzimy Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie do „Bożego grobu”. Ponad dekoracjami tkwi monstrancja, a w niej żywy, Eucharystyczny Chrystus. Niech rozważanie Jego Męki, jaką podjął z miłości do nas, doda nam sił do ciągłego nawracania się, abyśmy już nie żyli dla siebie, lecz dla tego, który dla nas umarł i zmartwychwstał.

WIELKA SOBOTA
WPROWADZENIE

    Noc jest dla człowieka złowroga. Groźna swą niepewnością niesie w sobie coś ze śmierci. Dni nasze chylą się ku nocy, zbliżając się do ciemności grobu, lecz dzięki serdecznej litości i miłości Boga naszego nie jesteśmy opuszczeni, albowiem największa tajemnica naszej wiary dokonała się pod osłoną ciemności.
    Stąd nasze uroczystości rozpoczynamy właśnie teraz, o tej wieczornej godzinie. Stanowią one centralny moment Tajemnicy Paschalnej, bowiem dzisiaj dopełnia się to wszystko, co rozważaliśmy i przeżywaliśmy wczoraj i przedwczoraj.
    W obrzędach, w których dzisiaj weźmiemy udział, chodzi o powrót do tych chwil, które na naszej drodze do Boga miały istotne znaczenie: przede wszystkim do Chrztu świętego, poprzez który zostaliśmy włączeni, wszczepieni w całe Misterium Paschalne Jezusa Chrystusa.
    W tym sakramencie zostało zapoczątkowane nasze życie jako chrześcijan. Dzisiaj zaś nasze zjednoczenie z Jezusem Chrystusem dokonane na chrzcie św., przeżyjemy jeszcze raz poprzez odnowienie przyrzeczeń, złożonych niegdyś na chrzcie w naszym imieniu przez rodziców chrzestnych.
    Na całość dzisiejszych obrzędów składają się następujące części: obrzęd światła: symbol zmartwychwstałego Chrystusa. W nastroju radości przejdziemy następnie do Liturgii Słowa, podczas której rozważać będziemy w świetle prawdy o Zmartwychwstaniu, wielkie dzieła jakich Bóg dokonuje w ludzkości. Po czym nastąpi odnowienie przyrzeczeń złożonych na chrzcie.
    Całość naszych wielkosobotnich obrzędów, dopełni udział w Liturgii Ofiary z Komunią św., łączącą nas ostatecznie ze Zmartwychwstałym Jezusem.

OBRZĘD ŚWIATŁA

    Rozpoczynają się obrzędy naszego czuwania. Na powietrzu, przed drzwiami kościoła następuje wykrzesanie nowego ognia. Nowy ogień jest obrazem Chrystusa, który jak ogień oświeca, oczyszcza i rozgrzewa. Kapłan poświęci ogień wypowiadając specjalną modlitwę. Następnie od tego nowego ognia zostanie zapalony Paschał, który jest symbolem Chrystusa – światłości świata, początku i końca wszystkiego, Pana po wszystkie wieki.
    Wosk z dziewiczej pszczoły oznacza Ciało Chrystusa, narodzonego z Maryi Panny. Knot – oznacza duszę, a płomień świecy – Jego Bóstwo, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego.
    Pięć otworów to pięć ran Chrystusa, ziarna kadzidła w ranach – to duch ofiary Chrystusa, który z miłości cierpiał i przez to zwyciężył.
    Dalej kapłan wyżłobi na świecy paschalnej znak krzyża św., oraz pierwszą i ostatnią literę alfabetu greckiego: Alfa (Α) i Omega (Ω). Chrystus jest bowiem Alfą i Omegą wszelkiego stworzenia, początkiem i końcem. Następnie zostaną wyżłobione cztery cyfry bieżącego roku. Po wyżłobieniu krzyża, liter i cyfr kapłan umieści na Paschale pięć ziaren kadzidła, w formie krzyża. Dalej kapłan podnosząc Paschał i unosząc go do góry, zaśpiewa: „Światło Chrystusa”.
Na co odpowiadamy: „Bogu niech będą dzięki”. Po czym formułuje się procesja i Paschał zostanie uroczyście wniesiony do Kościoła. Na znak, że światło przyniesione przez Chrystusa objęło również nas, po drugim zaśpiewaniu „Bogu niech będą dzięki”, zapalimy od świecy paschalnej nasze świece. Przez cały rok Paschał będzie przypominał nam obecność Zmartwychwstałego Chrystusa.

ORĘDZIE PASCHALNE /EXULTET/

    Nasze czuwanie staje się teraz pełne radości, bo Chrystus, którego powtórnego przyjścia w chwale oczekiwaliśmy, już jest wśród nas obecny. Ten radosny charakter chwili niech wyrazi Exultet – czyli hymn, który teraz zostanie odśpiewany. Wczujmy się w radość bijącą z tej pieśni i dajmy się jej unieść duchowo.

LITURGIA SŁOWA

    Dobiegł końca obrzęd światła i rozpoczyna się główna część dzisiejszego czuwania – Liturgia Słowa. To, co usłyszymy w Liturgii Słowa ma nam uprzytomnić, jaki sens pragnął Chrystus nadać naszemu życiu. Mamy się zastanowić, do czego zostaliśmy powołani jako chrześcijanie, czyli jako ludzie, którzy przez chrzest przeszli do życia w Chrystusie.

I CZYTANIE

    Usłyszymy najpierw o tym, co było na początku. Hymn o stworzeniu człowieka nie pragnie nam wyjaśniać naukowych problemów związanych z pochodzeniem ludzkości. Ukazuje on natomiast, dlaczego Bóg stworzył człowieka i jakie zadania mu powierzył. Cały świat należy do człowieka, ale on sam należy do Boga.

II CZYTANIE (DŁUŻSZE) /RDZ 22, 1-18/

    Choć stworzony przez Boga świat jest dobry, to jednak przez nieposłuszeństwo pierwszego człowieka wdarło się weń zło. Droga wyjęcia z zaistniałej sytuacji będzie prowadzić przez postawę posłuszeństwa. Wymownym przykładem takiej postawy jest życie Abrahama – ojca wszystkich wierzących. Bóg związał się z nim, udzielając mu wspaniałej obietnicy, ale jednocześnie wystawił na próbę wierności swojego wybrańca, trudną do pojęcia. Ofiara z jedynego syna stanowi zapowiedź innej ofiary, której ciężar weźmie na siebie Bóg w swoim Jednorodzonym Synu – Jezusie Chrystusie.

III CZYTANIE /WJ 14, 15 – 15, 1/

    „Widział Bóg, że wszystko co uczynił było bardzo dobre". Ale z chwilą, kiedy człowiek ulega pokusie nadużycia udzielonej mu władzy nad światem i nie chce przestaje uznać Boga nad sobą, wtedy wszystko się odmienia, i to co z natury swej jest dobre, człowiekowi służyć. Jednym z przejawów nowej sytuacji był ucisk, jakiego naród wybrany musiał doznawać w Egipcie. Mówi o tym kolejne czytanie, ukazując jednocześnie wyzwolenie, z którym pośpieszył Bóg na pomoc swojemu ludowi. Wyzwolenie to pełne jest cudownych wydarzeń, bo oto sam Bóg wkroczył w ludzkie dzieje. Tam, gdzie człowiek widział tylko własną bezradność i niemoc, objawia się moc Boża.

IV CZYTANIE /IZ 54, 4A. 5-14/

    Bóg związał się z wybranym przez siebie narodem wieczystym przymierzem. Obietnica dana Abrahamowi znalazła wymowne potwierdzenie w cudownym uwolnieniu Izraelitów z Egiptu, aż wreszcie została uroczyście przypieczętowana przez nadanie prawa, które od czasów Mojżesza stało się w Izraelu szczególnym znakiem Bożej obecności. Od zachowania przykazań miała zależeć wszelka pomyślność, toteż stopniowe pogrążanie się w grzechu doprowadziło naród do ponownej utraty wolności. W tej sytuacji Bóg kieruje przez usta proroka słowa pełne pociechy i otuchy. Choć ludzie nie dochowali wierności, to jednak wierność Boga, wypływająca z Jego miłości, okaże się silniejsza.

V CZYTANIE /IZ 55, 1-11/

    W trudnych chwilach swoich dziejów naród wybrany powraca myślą do wielkich dzieł Boga, których doświadczał w przeszłości. Ale przyszłość miała przynieść jeszcze wspanialsze dowody Bożej Opatrzności. Mówiły o tym zapowiedzi proroków. Słowa proroctwa, które teraz usłyszymy, kierują się do wszystkich, których zniechęca niezdolność do wykupienia się o własnych siłach. Nie my będziemy płacić ceną naszego odkupienia; otwórzmy się więc na to, co nam przychodzi bez naszych zasług i przyjmijmy zbawienie, póki jest blisko, póki pozwala się znaleźć.

VI CZYTANIE /BA 3, 9-15. 32-4, 4/

    Bóg nie opuścił swego niewiernego ludu i nie ustawał w ukazywaniu drogi prowadzącej do powrotu. Orędzie proroków przekazujących Słowo Boże pobudza wiarę i przywraca nadzieję na lepszą przyszłość. Ten sam Bóg, który okazywał swą wielkość w dziele stworzenia, ujawni również swoją moc w dziele zbawienia.

VII CZYTANIE /EZ 36, 61-17A. 18-28/

    Ogrom ludzkich grzechów jest nie do pojęcia. Prorok mówi o tym bez ogródek, przekazując jednocześnie zapewnienie Boga, że On sam przywróci ich utraconą godność i świętość. Znakiem oczyszczenia będzie pokropienie wodą, odmieniające wnętrze człowieka i napełniające je nowym duchem. To cudowne działanie Boga dokonuje się dzisiaj w sakramencie chrztu, który jest wypełnieniem dawnych obietnic.
"GLORIA"

    Dobiegły końca czytania ze Starego Testamentu. Teraz zostaną zapalone świece na ołtarzu, które oznaczają, że nasza świąteczna radość dosięga szczytu. W tym podniosłym nastroju będziemy wielbić Boga, śpiewając, przy wtórze dzwonów hymn radości ku Jego chwale.

VIII CZYTANIE – EPISTOŁA /RZ 6, 3-11/

    Przejście ze śmierci do zmartwychwstania, które przynosi nowe życie i przy-wraca stworzeniu jego dawną, utraconą dobroć – oto co dokonuje się na Chrzcie św. Apostoł Paweł ukazuje nam związek chrztu z głównymi tajemnicami naszej wiary. Słowa te przypominają nam, co dokonało się niegdyś w naszym życiu i do czego jesteśmy zobowiązani jako chrześcijanie.

EWANGELIA

    Po pełnej bólu sobocie, po upływie nocy, która wydawała się nie mieć końca wzeszło słońce. Przyłączmy się do niewiast, które wyszły wczesnym rankiem i skierowały swe kroki ku miejscu, gdzie spodziewały się znaleźć Ciało Jezusa. Gdy szukamy Chrystusa, znajdujemy zawsze więcej niż się spodziewamy.

POŚWIĘCENIE WODY CHRZCIELNEJ

    Rozpoczyna się teraz kolejna część obrzędów dzisiejszej nocy, Wielkiej Nocy. Zostanie odśpiewana Litania do Wszystkich świętych, czyli tych, którzy już w pełni przeszli ze śmierci do życia, ciesząc się życiem wiecznym u boku zmartwychwstałego Chrystusa i wspierają nas swoimi modlitwami. Obecnie kapłan dokona poświęcenia wody chrzcielnej, śpiewając modlitwę, w której pojawią się jeszcze raz biblijne obrazy, które zapowiadały tajemnicę chrztu. Wsłuchajmy się w te słowa wyrażające głęboką treść naszej wiary.

BŁOGOSŁAWIEŃSTWO WODY DO POKROPIENIA
I ODNOWIENIE PRZYRZECZEŃ CHRZTU ŚWIĘTEGO

    Nastąpi teraz błogosławieństwo wody do pokropienia. Po tym obrzędzie, na znak, że chcemy dochować wierności Chrystusowi, stojąc z zapalonymi świecami, które symbolizują naszą gotowość i naszą łączność ze światłością Chrystusa, odnowimy przyrzeczenia Chrztu świętego.

LITURGIA EUCHARYSTYCZNA

    Dobiegło końca nasze czuwanie i teraz Chrystus, którego oczekujemy przyjdzie pod osłoną chleba i wina. Tutaj w Ofierze Eucharystycznej możemy najpełniej uczestniczyć w Tajemnicy Paschalnej. Prośmy Boga, abyśmy w sposób szczególny mogli przeżyć te chwile, które teraz nastąpią.

 

NIEDZIELA ZMARTWYCHWSTANIA PAŃSKIEGO

Wstęp do liturgii.

"Gdzież jest, o śmierci twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój
oścień?"

Dzisiejszej nocy objawiło się zwycięstwo dobra nad złem. Dzisiaj
odnawiamy wiarę w to, że w boju życia ze śmiercią, toczącym się
nieustannie na naszych oczach, ostateczne zwycięstwo należy do życia, a
nie do śmierci.  Trudno jest wierzyć w zmartwychwstanie Jezusa. Także
samym uczniom wieść o zmartwychwstaniu Jezusa wydawała się
nieprawdopodobna. Oni też chcieli zobaczyć na własne oczy pusty grób i
własnymi rękami dotknąć ran Jezusa, by się upewnić, że rozpowszechniana
wiadomość o Jego zmartwychwstaniu jest prawdziwa. Dopiero bezpośrednie
spotkania ze Zmartwychwstałym stały się dla nich podstawą niezachwianego
przekonania o zwycięstwie Jezusa nad śmiercią. Nam dziś pozostaje zaufać
ich świadectwu o spotkaniach z Jezusem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym;
temu, co mówią o życiu, które widzieli, Słowie, które słyszeli, o Panu,
którego dotykali własnymi rękoma.


Procesja rezurekcyjna._

Takiej wiadomości nie można zostawić dla siebie. Chrystus powstał z
martwych!  Musimy to ogłosić tym, którzy nie podzielają naszej radości.

"Weselcie się słudzy Boży... gdy tak wielki Król odnosi zwycięstwo".
Nasz Król, Jezus Chrystus, troszczy się o nas. Wybawił nas z "niewoli
grzechu", teraz obecny pod Najświętszymi Postaciami, przyjdzie zobaczyć
"jak się Jego dzieciom powodzi". Wyjdziemy teraz razem z Nim, aby
pokazać Mu naszą codzienność, nasze radości i smutki, po to, aby
oświecił Swoją jasnością ciemności naszego życia.

_I czytanie (Dz 10, 34a 37-43)._

Apostołowie zostali wybrani, aby ogłosić całemu światu tę nowinę: Jezus
jest sędzią żywych i umarłych. Nie możemy się trwożyć! Ten Jezus, który
oddał dla nas i za nas życie, będzie nas sądził. Wiara w tego, który
Jest Miłością, daje nam odpuszczenie grzechów.

_II czytanie (1 Kor 5, 6b -- 8)._

Apostoł Paweł, autor Listu do Koryntian, naucza nas abyśmy odprawiali
nasze święto "nie przy użyciu starego kwasu". Zobaczyliśmy
Zmartwychwstałego, musimy więc przemienić nasze życie. Niech nie będzie
w nim  "kwasu złości i przewrotności"! Niech nasze świętowanie odbywa
się w "czystości i prawdzie".

_Ewangelia (J 20, 1 -9)._

Uczniowie dopiero kiedy zobaczyli pusty grób, to zrozumieli, co
oznaczają słowa które Jezus do nich mówił. Całe życie Jezusa nabiera
sensu w świetle zmartwychwstania. My też nie zrozumiemy naszego życia,
jeśli nie będziemy mieli w perspektywie naszego zmartwychwstania.
Chrystus zmartwychwstał i my zmartwychwstaniemy.

_Liturgia Eucharystyczna (przed przygotowaniem darów)._

Kapłan przygotuje teraz dary ofiarne. Chleb, który jest wypieczony z
wielu ziaren i wino, które jest wytłoczone z wielu owoców winnego
krzewu. Dary te zostaną przemienione w Ciało i Krew Chrystusa.  Podczas
Komunii Świętej, my tutaj obecni, staniemy się jednym Ciałem --
Mistycznym Ciałem Chrystusa. Nie możemy pozwolić, aby Kościół cierpiał z
powodu naszej słabości. Złóżmy więc na tym ołtarzu nasze radości i
smutki, nasze powodzenia i niepowodzenia, aby zostały przemienione mocą
Ducha Świętego.

 

Chrystus zmartwychwstał! z głębi świątyni
Bije jak słońce ożywcza wiara.
I blask się wielki na świecie czyni,
I w proch upada zwątpienia mara.

Prawda przedwieczna, miłość bezdenna
Powstaje z grobu w sile przemożnej,
I płynie jego postać promienna
Tam, gdzie się we łzach lud kaje trwożny.


Chrystus zmartwychwstał! i ty, człowiecze,
Zmartwychwstań jasny z otchłani grzechu,
Wykąp się w blasku, co z nieba ciecze,

Zaczerpnij życia w wiosny oddechu.(…)

                                                                                             Artur Oppman

 

 

Wspólnota to dar i zadanie


Apostołów i uczniów nie było zbyt wielu. Dwunastu ze ścisłego grona oraz siedemdziesięciu dwóch, o których jest mowa w dzisiejszej Ewangelii. Czy zatem nie byłoby rozsądniejsze, gdyby Jezus posyłał ich pojedynczo? Wydaje się, że dla Jezusa nie tyle ilość, zasięg i skuteczność są istotne, co wspólnota. W życiu ucznia Chrystusa ważne jest, żeby ludzie byli blisko siebie, aby byli dla siebie pomocą, pocieszeniem. Gdyby Jezus posłał ich pojedynczo, zasięg Jego nauczania byłby może większy. Co jednak stałoby się z uczniami? Czy nie ucierpiałyby ich wzajemne relacje? Wspólnota to dar, niejednokrotnie bardzo trudny. Możemy ulec pokusie indywidualizmu, aby działać w pojedynkę, bo tak jest prościej. Znamy swoje mocne i słabe strony, odpowiadamy przed Bogiem za siebie. We wspólnocie musimy nosić brzemiona innych, a to jest trudne. Tego jednak oczekuje od nas sam Jezus: „Jedni drugim noście brzemiona” (Ga 6, 2).

Panie Jezu, Ty wiesz, że drugi człowiek może być ciężarem. Ty jednak pragniesz, abyśmy byli wspólnotą. Naucz mnie przyjmować drugiego człowieka z wyrozumiałą miłością. Amen.

 

 

 

 


 

Zmarli proszą o pomoc

Błogosławiony Stanisław Papczyński w 1676 r., podczas pobytu w Luboczy, w czasie ekstazy doświadczył męczarni dusz czyśćcowych. Kiedy doszedł do siebie, szybko udał się do współbraci i głośno wołał: „Błagam was, módlcie się za zmarłych, bo straszne cierpią męczarnie”.Potem zamknął się na kilka dni w celi i nic nie jedząc ani nie pijąc, modlił się za zmarłych cierpiących w czyśćcu. W tym samym roku, ciężko chory, udał się do sanktuarium Matki Bożej w Studziannie, aby prosić o uzdrowienie. Wtedy, również w ekstazie, został przeniesiony do czyśćca. Po zakończeniu wizji został uzdrowiony i wygłosił do wiernych długie kazanie o potrzebie wspierania zmarłych, opisując ich straszliwe męki. Potem nakazał współbraciom codziennie odmawiać brewiarz, różaniec za zmarłych oraz ofiarować za nich wszelkie zasługi, prace, posty, umartwienia i inne dzieła pobożne, aby zostali uwolnieni od nieznośnych cierpień.

W Dzienniczku św. Faustyny znajdziemy opis przeżycia młodej zakonnicy: „Zapytałam się Pana Jezusa, za kogo jeszcze mam się modlić? (…). W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które je paliły, mnie nie dotykały (…). Od tej chwili ściślej obcuję z duszami cierpiącymi” (Dz, 20).
To tylko dwie z bardzo wielu wizji, którymi Pan Bóg obdarzył świętych, aby sami wspierali zmarłych i nas do tego zachęcali. W jaki sposób możemy najlepiej pomóc zmarłym? Odpowiedzi na to pytanie poszukajmy w nauce Kościoła i wskazówkach świętych.

Msza święta

Uprzywilejowaną moc wstawienniczą względem zmarłych pozostających w czyśćcu ma Msza święta. Papież Paweł VI napisał: „Święta Matka Kościół, wyrażając jak największą troskę o zmarłych (…) postanawia, że w tymże zmarłym przychodzi się z pomocą w sposób najdoskonalszy przez każdą ofiarę Mszy świętej”. W sprawowaniu nabożeństw i w modlitwach prywatnych to wierny zwraca się do Boga. Natomiast w Mszy świętej sam Jezus Chrystus wstawia się do swojego Ojca. Praktycznym wymiarem pomocy jest zamawianie przez wiernych Mszy świętej za zmarłych. Chrześcijanin powinien, przynajmniej raz w roku, zamówić Mszę świętą za zmarłych.

Modlitwy i odpusty

Skuteczną pomocą dla dusz czyśćcowych są ofiarowane za nich umartwienia, wyrzeczenia i modlitwy, choćby najkrótsze, zwane aktami strzelistymi. Wierni szczególnym szacunkiem darzą tzw. wspominki i zapalanie świec w listopadzie, modlitwę różańcową, Drogę krzyżową oraz specjalne modlitwy za zmarłych. Szczególną wartość ma także praktyka odpustów za zmarłych. Wierni mogą je uzyskać, spełniając następujące warunki: wola uzyskania odpustu, stan łaski uświęcającej, odmówienie modlitwy i spełnienie czynu obdarowanego odpustem. Święty Jan Maria Vianney powiedział: „Gdybyśmy chcieli, to byśmy prędko czyściec pustym uczynili, ofiarując za biedne dusze czyśćcowe wszystkie odpusty, jakie pozyskać możemy. Bardzo winnymi jesteśmy, bardzo nieczułymi, gdy tak łatwymi środkami mogąc uwolnić zmarłych, nie czynimy tego, ale pozwalamy, aby się paliły w strasznych płomieniach czyśćcowych!”.

Jałmużna

Ofiary pieniężne na dzieła miłosierdzia są bardzo pochwalane w Piśmie św. (2 Mch 12,43-45). W Księdze Tobiasza czytamy: „Przez wszystkie dni twojego życia spełniaj uczynki miłosierne i nie chodź drogami nieprawości. Wszystkim, którzy postępują sprawiedliwie, dawaj jałmużnę z majętności swojej i niech oko twoje nie będzie skąpe w czynieniu jałmużny! (…) Jak ci tylko starczy, według twojej zasobności dawaj z niej jałmużnę! Będziesz miał mało, dawaj mniej, ale nie wzbraniaj się dawać jałmużny nawet z niewielkiej własności! Tak zaskarbisz sobie dobra na dzień potrzebny, ponieważ jałmużna wybawia od śmierci i nie pozwala wejść do ciemności” (4,5-11). Dobrowolny i bezinteresowny dar – jałmużna - zarówno materialna, jak i duchowa, ofiarowana za zmarłych, ma wielką wartość w oczach Bożych. Ofiary mogą być składane przy zamawianiu Mszy świętej, dla biednych, ale także na dzieła charytatywne i misyjne Kościoła.

 

 

 

Przedstawiamy sylwetki męczenniczek związanych z naszą diecezją, a beatyfikowanych w czerwcu tego roku - cz. II

 

1. S. M. Adelheidis Töpfer, lat 57, zamordowana 24 marca 1945 r. w Nysie.

S. M. Adeiheidis Töpfer urodziła się w Nysie 13 września 1887 r. W wieku czterech lat straciła matkę, a w wieku 12 lat – ojca, urzędnika kolejowego. Jako sierota, wraz ze swoimi siostrami trafiła do Domu św. Notburgi, pensjonatu prowadzonego w Nysie przez elżbietanki. (siostry elżbietanki w Nysie prowadziły kilka placówek). Do zgromadzenia wstąpiła w 1908 r., a śluby wieczyste złożyła w roku 1919. Była nauczycielką. Pracowała z pasją i oddaniem. Przez wiele lat kierowała szkołą w Koźlu, zajmowała się też pomocą potrzebującym. W 1943 r. przeniesiona została do Nysy i po raz kolejny zamieszkała w Domu św. Notburgi. W związku ze zbliżającym się frontem zajęła się tam opieką nad starcami i chorymi ewakuowanymi z innych części Śląska.

Była prawdziwą duszą tego domu. Przyjmowała wszystkich, którzy prosili o przyjęcie, choć było bardzo mało miejsca. Kochała chorych. Gdy zbliżali się Rosjanie, miała możliwość ucieczki, ale dobrowolnie i świadomie pozostała z tymi, którymi się opiekowała. "Kto się zajmie tymi nieborakami?" – miała powiedzieć.

Armia Czerwona wkroczyła do Nysy w nocy z 23 na 24 marca. Żołnierze zachowywali się z wyjątkowym bestialstwem. 24 marca do pomieszczenia, w którym przebywała s. Adelheidis wraz z podopiecznymi i drugą siostrą, s. Sylwestrą, wtargnął radziecki oficer i pokazując zakrwawioną rękę, zapytał się, kto stąd do niego strzelał. Gdy usłyszał odpowiedź, że nikt stąd nie strzelał, gdyż nikt tu nie ma broni, wyciągnął pistolet i zastrzelił obie siostry. Zdaniem świadków tego zdarzenia zginęły, gdyż były osobami zakonnymi.

Niestety na temat s. Sylwestry, która również należy do grona Męczenniczek Elżbietańskich, nie udało się znaleźć żadnych dokumentów umożliwiających przeprowadzenie procesu beatyfikacyjnego.

W sumie od połowy marca do 7 kwietnia (gdy Rosjanie nakazali ostatnim niemieckim mieszkańcom opuszczenie miasta) na terenie Nysy zginęły 22 siostry elżbietanki. 30 sióstr zakonnych z różnych zgromadzeń straciło życie w trakcie lub z powodu gwałtów dokonywanych przez Rosjan "wyzwalających" Nysę.

2. S. M. Melusja Rybka, lat 39, zamordowana 24 marca 1945 r. w Nysie.

S. M. Melusja Rybka urodziła się 11 lipca 1905 r. w Pawłowie k. Raciborza w bardzo pobożnej rodzinie rzemieślniczej. Ojciec, mistrz murarski, był członkiem III zakonu franciszkańskiego. Na chrzcie otrzymała imię Marta. Była trzecim spośród 11 dzieci.

Wstąpiła do zakonu w 1927 r., a śluby wieczyste złożyła w 1934 r. Od 1929 r. przebywała w Domu św. Jerzego w Nysie, gdzie funkcjonowała szkoła dla dziewcząt. Pracowała w piekarni, w ogrodzie i w gospodarstwie. Była bardzo sumienna, pracowita, odpowiedzialna. Pomagała również dzieciom. W Nysie spędziła wojnę i tam zetknęła się z wkraczającymi oddziałami Armii Czerwonej.

24 marca, w sobotę przed Niedzielą Palmową, w pierwszym dniu obecności Rosjan w Nysie, po południu, do Domu św. Jerzego wtargnął żołnierz sowiecki i zaatakował Marię Jüttner, młodą dziewczynę zatrudnioną w domu sióstr elżbietanek. S. Melusja, broniąc jej przed gwałtem, stanęła między napastnikiem a ofiarą, której udało się uciec. W odwecie czerwonoarmista zaatakował siostrę. Broniła się mimo gróźb i bicia. Żołnierz wciągnął ja do pokoju, skąd świadkowie mogli usłyszeć odgłosy szamotania, a w końcu strzały. Prawdopodobnie do gwałtu nie doszło. Siostra zabita została strzałem w tył głowy.

Zbrodniarz, uciekając, podpalił budynek. Ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko, zatrzymał się jednak przed pokojem, gdzie leżała s. Melusja. Dalsza część domu została uratowana.

 

3. S. M. Sapientia Heymann, lat 70, zamordowana 24 marca 1945 r. w Nysie.

S. M. Sapientia Heymann urodziła się 19 kwietnia 1875 r. w Lubieszu k. Wałcza w rodzinie chłopskiej. Miała ośmioro rodzeństwa. W wieku 10 lat straciła matkę.

Do Zgromadzenia Elżbietanek wstąpiła w 1894 r., a śluby wieczyste złożyła w 1906 r. Przez lata pracowała jako pielęgniarka w Hamburgu, a w 1927 r. przeniesiona została do Nysy, gdzie zajmowała się chorymi i starszymi siostrami w Domu św. Elżbiety. Tam też spędziła wojnę. Mimo zbliżającego się frontu została w Nysie z osobami potrzebującymi pomocy.

Wojska radzieckie wkroczyły do Nysy w nocy z 23 na 24 marca 1945 r. Świadkowie tamtych wydarzeń relacjonują, że "Rosjanie szaleli niczym bestie". "Nie potrafię opisać, co się z nami działo, gdyż wzdraga się przed tym pióro" – pisała w liście z 1946 r. przełożona nyskiego Domu św. Elżbiety, s. M. Arcadia Kroll. Krótko po zdobyciu miasta grupa pijanych żołnierzy wtargnęła do Domu św. Elżbiety i dokonała zbiorowego gwałtu na przebywających tam siostrach staruszkach, będących między 70. a 80. rokiem życia. Wykorzystane zostały też siostry chore i sparaliżowane.

24 marca, w sobotę poprzedzającą Niedzielę Palmową, wszystkie siostry otrzymały rozkaz zebrania się w refektarzu. Żołnierze wybierali młodsze, strzelali do lamp, talerzy. Jeden z nich zaatakował młodą siostrę, która broniła się, rozpaczliwie błagając o ratunek. W jej obronie stanęła s. Sapientia prosząc, by zostawił swoją ofiarę. W odpowiedzi otrzymała śmiertelny strzał. Według relacji świadków tego zdarzenia śmierć s. Sapientii przyczyniła się do ocalenia od gwałtu młodej siostry, za która się wstawiła.

4. S. M. Felicitas Ellmerer, lat 56, zamordowana 25 marca 1945 r. w Nysie.

S. M. Felicitas Ellmerer urodziła się 12 maja 1889 r. w Grafing na terenie Bawarii. Na chrzcie otrzymała imię Anna. W wieku trzech lat straciła matkę. Ojciec, który był pasterzem alpejskim i serowarem ożenił się po raz drugi.

Wstąpiła do Zgromadzenia Elżbietanek, wraz ze swą siostrą, w 1911 r. Śluby wieczyste złożyła w 1923 r. Była bardzo dobrą nauczycielką — gospodarstwa domowego i robót ręcznych. Do 1939 r. pracowała w Domu św. Jana w Düsseldorfie. Następnie przebywała w domu w Kup, a od 1941 r. – w Domu św. Elżbiety w Nysie.

Był to dom w sposób szczególny atakowany przez żołnierzy radzieckich, którzy wkroczyli do Nysy w nocy z 23 na 24 marca. Zachowywali się ze szczególnym bestialstwem, gwałcąc i mordując siostry, profanując kaplicę i naczynia liturgiczne, w których jedli i pili alkohol. 25 marca, w Niedzielę Palmową, w późnych godzinach wieczornych do refektarza, gdzie przebywały siostry, kapłani i kilka osób świeckich wtargnęli uzbrojeni żołnierze, którzy usiłowali wyciągnąć kilka sióstr, chcąc je wykorzystać. W ich obronie stanęła s. M. Arkadia, przełożona domu, która w odpowiedzi otrzymała tak silny cios, że straciła przytomność. (Odzyskała ją dopiero po upływie doby). Do zemdlonej podbiegła s. Felicitas, chcąc ją ratować, wówczas zwrócił na nią uwagę jeden z żołnierzy. Usiłował ją wywlec z refektarza, by ją zgwałcić, s. Felicitas stawiała jednak bardzo skuteczny opór.

Czerwonoarmista zagroził, że ją zastrzeli i zaczął się do tego przygotowywać. Siostra podeszła do ściany, rozłożyła ręce w postawie krzyża i krzyknęła głośno: "Niech żyje Chrystus Król!". Nie dokończyła ostatniego słowa, gdyż padł strzał. Osunęła się, ale nie zmarła od razu. Żołnierz dobił ją, kopiąc butami po głowie i klatce piersiowej.

5. S. M. Acutina Goldberg, lat 62, zamordowana 2 maja 1945 r. w Krzydlinie Wielkiej.

S. M. Acutina (Helena) Goldberg urodziła się 6 lipca 1882 r. w miejscowości Dłużek między Szczytnem a Nidzicą w Prusach Wschodnich. Rodzice byli rolnikami. Do Zgromadzenia elżbietanek wstąpiła w 1905 r. Śluby wieczyste złożyła w 2017 r.

Była pielęgniarką i pracowała kolejno w elżbietańskich placówkach we Wleniu, w Nysie i w Lubiążu. W czasie wojny s. Acutina została też wychowawczynią w prowadzonym przez elżbietanki w Lubiążu przedszkolu oraz opiekunką sierot z sierocińca dla dziewcząt.

Wojska radzieckie wkroczyły do Lubiąża 26 lutego 1945 r. S. Acutina świadoma niebezpieczeństwa, które grozi dziewczętom, podjęła decyzję o ucieczce i wraz ze swoimi podopiecznymi trafiła do Krzydliny Wielkiej. 2 maja 1945 r. razem z kilkoma z nich i drugą starszą siostrą pracowały w polu, gdzie natknęła się na nie grupa pijanych czerwonoarmistów. Żołnierze zaatakowali dziewczyny. S. Acutina stanęła między nimi a napastnikami, usiłując chronić młode kobiety przed gwałtem, na co oficer, śmiejąc się i przeklinając, zastrzelił zakonnicę. Ostatecznie jednak po tym wydarzeniu Rosjanie wypuścili swoje ofiary i odeszli.

 

6. S. M. Paschalis Jahn, lat 29, zamordowana 11 maja w Sobotínie na terenie Czech.

Była najmłodszą spośród dziesięciu męczenniczek. Urodziła się 7 kwietnia 1916 r. w Górnej Wsi, małej wiosce włączonej w 1921 r. w granice administracyjne Opola. Na chrzcie otrzymała imię Maria Magdalena. Była nieślubnym dzieckiem. Rodzice zawarli związek małżeński kilka lat po jej narodzeniu. Była to uboga rodzina, zmuszona do wyjazdów za pracą, wszyscy jednak darzyli się głęboką miłością i przywiązaniem. Wstąpiła do zgromadzenia elżbietanek w 1937 r., przyjmując imię Maria Paschalis. Skierowana została do szkoły pielęgniarskiej. Pierwsze śluby zakonne złożyła 19 października 1939 r. Pracowała m. in. w Kluczborku, w Głubczycach i w Nysie, gdzie posługiwała jako kucharka starszym i chorym siostrom.

W sierpniu 1944 r. s. Paschalis poprosiła o dopuszczenie do ślubów wieczystych i uzyskała na to zgodę swoich przełożonych. Ślubów jednak nie zdążyła złożyć.

22 marca 1945 r. w przeddzień zajęcia Nysy przez Armię Czerwoną przełożona Domu św. Elżbiety w Nysie podjęła decyzję o ewakuacji młodszych sióstr. S. Paschalis wraz z drugą siostrą, M. Fides, trafiły do miejscowości Sobotín już na terenie Czech. Przebywała tam liczna grupa uchodźców, w tym inne elżbietanki. Siostry zajęły się pomocą w pielęgnacji chorych i starszych.

Wojska radzieckie wkroczyły do Sobotína 7 maja 1945 r. w ostatnim dniu wojny a s. Paschalis napadnięta została przez jednego z czerwonoarmistów 11 maja, już po jej oficjalnym zakończeniu. Broniąc się przed gwałtem, uciekła do pomieszczenia, gdzie były inne osoby i nie pozwalała się wyprowadzić. Żołnierz zagroził jej śmiercią. Uklękła wtedy i trzymając krzyżyk od różańca, oświadczyła: "Noszę świętą suknię i nigdzie z tobą nie pójdę. Chrystus jest moim Oblubieńcem". Wszystkich obecnych poprosiła o wybaczenie a Jezusa o siłę przy umieraniu. Została zabita strzałem prosto w serce. Mieszkańcy Sobotína nazwali ją Białą Różą z Czech.

Na podstawie książki "Dziesięć panien mądrych. Męczenniczki Elżbietańskie" autorstwa o. Zdzisława Kijasa.

 

Przedstawiamy sylwetki męczenniczek związanych z naszą diecezją, a beatyfikowanych w czerwcu tego roku - cz. I.

 

Były w większości Ślązaczkami. Pracowały w różnych miejscach, opiekując się starszymi, chorymi, potrzebującymi. Wierne swojemu powołaniu zamordowane zostały przez żołnierzy radzieckich "wyzwalających" tereny Śląska w 1945 r. Beatyfikacja 10 męczenniczek elżbietańskich odbyła się 11 czerwca br. we Wrocławiu.

1. S. M. Edelburgis Kubitzki, lat 40, zamordowana 20 lutego 1945 r. w Żarach.

Urodziła się 9 lutego 1905 r. w Dąbrówce Dolnej koło Namysłowa na pograniczu Dolnego i Górnego Śląska. Na chrzcie otrzymała imię Julianna. Była córką niezamożnych rolników, jedną z ośmiorga rodzeństwa. Straciła matkę w wieku siedmiu lat. Ojciec ożenił się po raz drugi. Jej najmłodszy brat był zakonnikiem i także zginął w czasie wojny. Do zgromadzenia sióstr elżbietanek wstąpiła w 1929 r., jako 24-latka. W klasztorze zrobiła kursy pielęgniarskie. Miała do tego szczególne powołanie – kochała chorych, była osobą dobrą, wrażliwą i miłosierną. Od 1932 r. z roczną przerwą pracowała w stacji ambulatoryjnej prowadzonej przez siostry elżbietanki w Żarach.

Rosjanie wkroczyli do miasta 13 lutego 1945 r. Następnego dnia, gdy przypadała akurat Środa Popielcowa, siostry zostały wypędzone ze swojego domu, który zamieniono na magazyn. Wraz z kilkudziesięcioma innymi osobami, głównie dziewczynami i kobietami zapędzone zostały na noc do gospody "Lufft" przy Mühlplatz. Nie dało się jednak spać. Żołnierze radzieccy wciąż wyciągali kolejne kobiety na zewnątrz, chcąc je zgwałcić. Siostry, mimo razów, próbowały bronić ofiar i pocieszać te, które wracały.

Gospodę mogły opuścić dopiero nad ranem. Wraz z kilkudziesięcioma innymi osobami schroniły się w jakimś cudem ocalałej plebanii, licząc na to, że pozostaną niezauważone. Niestety Rosjanie szybko odkryli ukrywających się cywilów i siostry zakonne, które wzbudzały ich szczególne zainteresowanie. Elżbietanki przebrały się w ubrania świeckie, lecz to nie pomogło. W ciągu kolejnych dni żołnierze atakowali chroniące się na plebanii kobiety.

Kilkakrotnie ofiarą gwałtu padła też s. Edelburgis Kubitzky. "W żadnych okolicznościach już tego nie zniosę, choć może mnie to również kosztować życie" – miała się zwierzyć przebywającemu na plebanii ks. Maxowi Schubertowi.

20 lutego na plebanię wtargnęła grupa pijanych Czerwonoarmistów. Doszło do dramatycznych scen, strzelaniny i niszczenia budynku. S. Edelburgis zaatakowana została przez jednego z żołnierzy. Broniła się przed gwałtem, mimo bicia i gróźb śmierci, podkreślając, że należy do Boga. Wobec tego oporu czerwonoarmista oddał do niej z bliska kilkanaście strzałów, po czym sprawcy zbrodni uciekli. Siostra Edelburgis umierała krótko. Zdążyła jednak zostać namaszczona świętymi olejami przez ks. Schuberta, który był świadkiem jej śmierci.

2. S. M. Rosaria Schilling, lat 36, zamordowana 23 lutego 1945 r. w Nowogrodźcu k. Bolesławca.

Urodziła się 5 maja 1908 r. we Wrocławiu w rodzinie ewangelickiej. Otrzymała imię Frieda. Była kobietą bardzo piękną, elegancką i inteligentną. Nie wiadomo, kiedy zdecydowała się na zmianę wyznania oraz jaka była na to reakcja jej rodziny. Wiemy, że od 2 kwietnia 1928 r. była uczennicą elżbietańskiej Szkoły Gospodarstwa Domowego w Nysie, a 8 października 1928 r. poprosiła o przyjęcie do Zgromadzenia, w którym złożyła śluby wieczyste w 1935 r.

Pracowała w wielu miejscach – w Hamburgu, w Nowogrodźcu k. Bolesławca, a już w czasie wojny – w Głogowie, Nysie, Katowicach, Legnicy i Chojnowie. W większości tych miejsc siostry prowadziły szpitale. Na początku stycznia 1945 r. rozpoczęła pracę w przedszkolu w Nowogrodźcu. Jak wspominają świadkowie, była bardzo szanowana i lubiana przez inne siostry, przez współpracowników i dzieci, które trochę rozpieszczała. Dla ministrantów przygotowywała śniadania.

Wobec zbliżającego się frontu zdecydowała się pozostać ze starszymi, schorowanymi i rannymi. Rosjanie wkroczyli do miasta 18 lutego, w pierwszą Niedzielę Wielkiego Postu. Siostry zostały wygnane ze swego domu. Wraz z innymi osobami znalazły schronienie w dawnym klasztorze sióstr magdalenek. Choć gwałty na kobietach rozpoczęły się natychmiast, w pierwszych godzinach żołnierzy powstrzymywał zakonny habit. Zmiana nastąpiła pod wpływem radzieckiego komisarza, komendanta miasta, który zachęcał ich właśnie do szczególnej agresji wobec sióstr i sam dawał tego przykład.

W nocy z 21 na 22 lutego s. Rosaria wywleczona została ze schronu, po czym padła ofiarą wielogodzinnego zbiorowego gwałtu. Znęcało się nad nią ponad 30 żołnierzy. Ostatkiem sił dotarła do miejsca, z którego została zabrana. Była niemal w stanie agonalnym, z ranami głowy i z krwotokiem wewnętrznym. Z trudem opowiedziała, co się stało.

Wieczorem 23 lutego Czerwonoarmiści po raz kolejny wdarli się do schronu. Komisarz szydził z s. Rosarii i kazał wszystkim poza nią opuścić budynek i udać się do komendantury. S. Rosaria nie posłuchała. Nie chcąc po raz kolejny doświadczyć gwałtu, ostatkiem sił zmusiła się do marszu z pomocą jednej z sióstr. Została zamordowana w czasie drogi, zastrzelona przez rozwścieczonego komisarza.

3. S. M. Adela Schramm, lat 59, zamordowana 25 lutego 1945 r. w Godzieszowie k. Lubania.

S. M. Adela Schramm urodziła się 3 czerwca 1885 r. w Łącznej k. Kłodzka w wielodzietnej rodzinie robotniczej – miała czterech braci i sześć sióstr. Na chrzcie otrzymała imię Klara. Przywdziała habit w 1912 r., a śluby wieczyste złożyła w 1924 r.

Większość swego zakonnego życia spędziła na placówce w Ramułtowicach k. Wrocławia. W czasie wojny często była przenoszona z placówki na placówkę, z uwagi na zmieniające się potrzeby. W połowie 1944 r. została mianowana przełożoną domu św. Augustyna w Godzieszowie k. Lubania, gdzie zajmowała się pomocą ambulatoryjną, wspieraniem ubogich i udzielaniem schronienia starcom. Opiekowała się też rannymi żołnierzami.

Gdy zbliżał się front, poprosiła swoje siostry, by ewakuowały się i szukały bezpiecznego schronienia. Sama pozostała z tymi, którzy z uwagi na stan zdrowia i wiek nie mogli uciekać.

Po wejściu wojsk radzieckich do Godzieszowa 20 lutego 1945 r. znalazła schronienie u jednego z życzliwych gospodarzy, gdzie wraz z grupą innych osób ukrywała się na strychu. 25 lutego, w drugą niedzielę Wielkiego Postu, do budynku wkroczyli czerwonoarmiści, odnajdując ukrywającą się grupę. Niemal wszyscy łącznie z gospodarzami zginęli. S. Adela zamordowana została po dłuższej walce w obronie czystości. Nie było naocznych świadków tego zdarzenia. Dramatyczne odgłosy, strzały, a następnie przerażającą ciszę słyszała tylko jedna kobieta, której udało się przetrwać w kryjówce.

4. S. M. Sabina Thienel, lat 35, zamordowana 1 marca 1945 r. w Lubaniu.

S. M. Sabina Thienel urodziła się 24 września 1909 r. w Rudziczce k. Prudnika w rodzinie robotniczej. Na chrzcie otrzymała imię Anna. Do Zgromadzenia Elżbietanek wstąpiła w wieku 24 lat w 1933 r., wkrótce po przejęciu w Niemczech władzy przez Hitlera.

Była dyplomowaną pielęgniarką. Pracowała na placówce we Wrocławiu, gdzie zajmowała się głównie osobami starszymi i potrzebującymi. Angażowała się też w pracę duszpasterską, katechizację, przygotowanie dzieci do I Komunii Świętej, wypiek hostii itp.

W związku z nadchodzącym frontem siostry z Wrocławia ewakuowane zostały pod koniec 1944 r. do bezpieczniejszego, jak się wydawało, Lubania. Stamtąd też można było wyjechać. S. Sabina zdecydowała się jednak zostać z osobami starszymi, którymi się zajmowała.

Wojska radzieckie wkroczyły do miasta 28 lutego 1945 r. Ok. południa do klasztoru wtargnęła ponad 100-osobowa grupa żołnierzy, którzy postanowili urządzić sobie w nim kwaterę. Splądrowali obiekt i już pierwszego dnia zgwałcili pierwszą siostrę. Atakowali również s. Sabinę, udało się jej jednak obronić. Modliła się do Matki Bożej, prosząc, by pozwoliła jej umrzeć jako dziewica. Siostry mówiły, że uprosiła sobie tę łaskę. Następnego dnia, 1 marca, ofiarą żołnierzy radzieckich padły trzy kolejne siostry. S. Sabina wraz z grupą innych sióstr modliła się w osobnym pomieszczeniu. Na zewnątrz budynku wzmogła się strzelanina i nagle, nie wiadomo skąd, do pokoju, w którym przebywały siostry, wpadł pocisk i ugodził s. Sabinę prosto w serce.

 

"Jest taki smutek, który przychodzi wtedy,
kiedy za bardzo przywiązujemy się do siebie
i do przedmiotów.
Wtedy, kiedy gniewamy się na ludzi,
o których myślimy, że za mało nas cenią.
Mamy żal, że na świecie jest tak okropnie
i że to właśnie nam źle się powodzi.

A przecież jest tyle drzew i kwiatów,
takie mnóstwo ptaków i motyli,
łąk i lasów.
Tyle cudownych rzeczy wokół nas,
które tylko czekają na to,
by uzdrowić człowieka z jego smutku.
Naucz się nazywać po imieniu drzewa i kwiaty,
ptaki i ryby,  w imię Boga.

Otwórz swojego ducha dla światła,
otwórz swoje serce dla radości."

 

 

TAJEMNICA SZCZĘŚCIA

Pewien młodzieniec zapytał najmądrzejszego z ludzi o tajemnicę szczęścia.
Mędrzec poradził młodzieńcowi,
by obszedł pałac i powrócił po dwóch godzinach.

Proszę cię jedynie o jedno - powiedział mędrzec,
wręczając mu łyżeczkę, na której umieścił dwie krople oliwy.

W czasie wędrówki nieś tę łyżeczkę tak, by nie wylała się oliwa.

Po dwóch godzinach młodzieniec wrócił i mędrzec zapytał go :

Czy widziałeś wspaniale ogrody? Czy zauważyłeś piękne pergaminy?

Młodzieniec ze wstydem wyznał, że nie widział niczego.
Troszczył się jedynie o to, by nie wylać kropel oliwy.

Wróć i spójrz na cuda mego świata -powiedział mędrzec.

Młodzieniec wziął łyżeczkę i znów zaczął wędrówkę,
ale tym razem obserwował wszystkie dzieła sztuki.
Zobaczył też ogrody, góry i kwiaty.
Powrócił do mędrca i szczegółowo zdał sprawę z tego, co widział.

Gdzie są te dwie krople oliwy, które ci powierzyłem? - spytał mędrzec.

Spojrzawszy na łyżeczkę, chłopak zauważył, że ich nie ma.
Oto jedyna rada, jaką mogę ci dać, powiedział mędrzec :

Tajemnica szczęścia tkwi w dostrzeganiu wszystkich cudów świata,
przy jednoczesnej dbałości o dwie krople oliwy na łyżeczce.


 

 

 

 

 

Wizerunki św. Franciszka i św. Hiacynty

Ponad dwa tygodnie temu wprowadziliśmy do naszej świątyni relikwie św. Franciszka i św. Hiacynty Marto – dzieci fatimskich. Temu wydarzeniu towarzyszyły nam obrazy przedstawiające tych świętych, zawieszone później w kaplicy fatimskiej w naszym kościele. Wielu z nas może zadawać sobie pytanie dlaczego te obrazy są takie ponure, a mimika twarzy Franciszka i Hiacynty nie jest zbyt przyjazna. Odpowiedź na to pytanie kryje się w zamyśle powstania tych wizerunków. Tradycją Kościoła jest, że podczas ceremonii kanonizacji prezentowane są publicznie ich oficjalne wizerunki. Postulator ds. kanonizacji pastuszków fatimskich s. Angela F. Coelo (to ona przekazała nam relikwie) powierzyła misję stworzenia wizerunków świętego Franciszka Marto i świętej Hiacynty Marto malarce Silvii Patrício. Namalowane przez nią portrety, ukazują nie tyko wygląd, ale również pewne cechy psychologiczne dwojga małych świętych, szczególnie zaś relacje łączące ich z Bogiem oraz charakterystyczne cechy świętości każdego z nich. Pragnęliśmy, aby wizerunki nie odbiegały od obrazu, w jakim od stu lat lud Boży rozpoznaje widzących. Dlatego wzorem do stworzenia portretów stało się zdjęcie wykonane w Aljustrel kilka dni przed 13 października 1917 r. Wizerunki pastuszków utrwalone na tej fotografii są czarno-białe. Stroje przedstawione na portretach zyskały kolory dzięki badaniom etnograficznym przeprowadzonym przez artystkę. Najbardziej oczywiste atrybuty tych świętych to różańce, które dzieci trzymają w rękach oraz świece, wzorowane na autentycznej świecy, należącej w czasie objawień do rodziny widzących. Świeca nawiązuje do zdania, jakie Jan Paweł II wypowiedział podczas beatyfikacji, nazywając pastuszków „świecami, jakie Bóg zapalił”. Świeca Franciszka i świeca Hiacynty mają swoje specyficzne światła, związane z upodobaniami dzieci: Hiacynta bardziej lubiła księżyc, który nazywała „latarnią Matki Boskiej”, Franciszek wolał „latarnię Pana Jezusa”, czyli słońce. W aureole, które w ikonograficznej tradycji Kościoła symbolizują ideę świętości, malarka – niczym jubiler w delikatny filigran biżuterii – wplotła motywy, związane z każdą z postaci, ich historią oraz cechami charakterystycznymi ich świętości. W aureolę świętego Franciszka Marto wpisany jest Anioł z Fatimy który przyniósł dzieciom Eucharystię, krzew gorejący – biblijny symbol adoracji Boga oraz hostie, przypominające szczególny związek Franciszka z „Jezusem ukrytym”. W aureoli świętej Hiacynty Marto odnajdziemy wizerunki papieża oraz Matki Boskiej z Jej Niepokalanym Sercem; serce – symbol bezgranicznego oddania Hiacynty – umieszczone jest także na zwieńczeniu filigranowej aureoli dziewczynki. Swoisty portret psychologiczny małych wizjonerów odnajdujemy w ich spojrzeniach: Hiacynta spogląda śmiało do przodu, jakby chciała wszystkich patrzących na jej portret wezwać do podjęcia misji; Franciszek wznosi oczy ku górze, co świadczy o upodobaniu chłopca do modlitwy i kontemplacji. Dla wyrażenia idei, że Kościół honoruje mądrych, którzy „świecą jak blask sklepienia”, jednolite tło obrazów zdobią świetliste krzyże w kolorze aureoli. Układ portretów świętych nie odpowiada rozmieszczeniu postaci na oryginalnej fotografii z 1917 r. Na fasadzie bazyliki jako pierwszą umieszczono bowiem Hiacyntę Marto, która stała się pierwszą głosicielką objawień fatimskich. Artystka zaprojektowała również obrazek, który był rozdawany wiernym w dniu kanonizacji. Podobne obrazki były również rozdawane podczas uroczystości wprowadzenia relikwii Franciszka i Hiacynty do naszego kościoła.

 

 

 

     Trzy części fatimskiej tajemnicy na podstawie Wspomnień Siostry Łucji.

1. Pierwsza część fatimskiej tajemnicy - wizja piekła.

    A więc tajemnica składa się z trzech odmiennych części. Z tych dwie teraz wyjawię. Pierwszą więc była wizja piekła. Pani nasza pokazała nam morze ognia, które wydawało się znajdować w głębi ziemi, widzieliśmy w tym morzu demony i dusze jakby były przezroczystymi czarami lub brunatnymi żarzącymi się węgielkami w ludzkiej postaci. Unosiły się w pożarze, unoszone przez płomienie, które z nich wydobywały się wraz z kłębami dymu. Padały na wszystkie strony jak iskry w czasie wielkich pożarów, bez wagi, w stanie nieważkości, wśród bolesnego wycia i rozpaczliwego, krzyku. Na ich widok można by ogłupieć i umrzeć ze strachu.
Demony miały straszne i obrzydliwe kształty wstrętnych, nieznanych zwierząt. Lecz i one były przejrzyste i czarne. Ten widok trwał tylko chwilę. Dzięki niech będą Matce Najświętszej, która nas przedtem uspokoiła obietnicą, że nas zabierze do nieba (w pierwszym widzeniu). Bo gdyby tak nie było, sądzę, że bylibyśmy umarli z lęku i przerażenia.
Następnie podnieśliśmy oczy ku naszej Pani, która nam powiedziała z dobrocią i ze smutkiem: «Widzieliście piekło, dokąd idą dusze biednych grzeszników. Aby ich ratować, Bóg chce ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeśli zrobi się to, co ja wam mówię, wiele dusz zostanie uratowanych, nastanie pokój na świecie. Wojna się skończy. Ale jeżeli się nie przestanie obrażać Boga, to za pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga, gorsza. Kiedy ujrzycie noc oświetloną przez nieznane światło, wiedzcie, że to jest wielki znak, który wam Bóg daje, że ukarze świat za jego zbrodnie przez wojnę, głód i prześladowania Kościoła i Ojca św. Żeby temu zapobiec, przyjdę, by żądać poświęcenia Rosji memu Niepokalanemu Sercu i ofiarowania Komunii św. w pierwsze soboty na zadośćuczynienie. Jeżeli ludzie me życzenia spełnią, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, Rosja rozszerzy swoje błędne nauki po świecie wywołując wojny i prześladowania Kościoła. Sprawiedliwi będą męczeni, Ojciec św. będzie bardzo cierpieć, wiele narodów zostanie zniszczonych, na koniec zatriumfuje moje Niepokalane Serce. Ojciec św. poświęci mi Rosję, która się nawróci, a dla świata nastanie okres pokoju.

 

2. Druga część fatimskiej tajemnicy – Niepokalane Serce Maryi.

    Druga tajemnica odnosi się do nabożeństwa Niepokalanego Serca Maryi. Jak już poprzednio mówiłam, Nasza Pani 13 VI 1917 r. zapewniła mnie, że nigdy mnie nie opuści i że Jej Niepokalane Serce będzie zawsze moją ucieczką i drogą, która mnie będzie prowadziła do Boga.
Mówiąc te słowa, rozłożyła swe ręce i przeszyła nasze serca światłością, która z nich płynęła. Wydaje mi się, że tego dnia to światło miało przede wszystkim utwierdzić w nas poznanie i miłość szczególną do Niepokalanego Serca Maryi, tak jak to było w dwóch innych wypadkach odnośnie do Boga i do tajemnicy Trójcy Przenajświętszej. Od tego dnia odczuliśmy w sercu bardziej płomienną miłość do Niepokalanego Serca Maryi.
Hiacynta mówiła mi nieraz: «Ta Pani powiedziała, że jej Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do Boga. Kochasz ją bardzo? Ja kocham Jej Serce bardzo. Ono jest tak dobre!»
Kiedy Pani w lipcu powiedziała nam w tajemnicy, jak to już wcześniej opisałam, że Bóg chce ustanowić na świecie nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca, aby zapobiec przyszłej wojnie, i że przyjdzie, aby żądać poświęcenia Rosji jej Niepokalanemu Sercu i Komunii św. wynagradzającej w pierwsze soboty, Hiacynta słysząc to powiedziała do mnie: «Tak mi żal, że nie mogę przyjmować Komunii św. na zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi». Mówiłam też już, że Hiacynta spośród aktów strzelistych, które O. Cruz nam polecił, wybrała następujący: «Słodkie Serce Maryi, bądź moim ratunkiem». Gdy te słowa wypowiadała, dodawała ze swoją zwykłą prostotą: «Lubię tak bardzo Serce Maryi! Jest to przecież Serce naszej Matki Niebieskiej. Czy ty też lubisz powtarzać: «Słodkie Serce Maryi, bądź moim ratunkiem? Ja to tak chętnie czynię. Tak bardzo lubię». Często zrywała kwiaty polne i śpiewała sobie na melodię, którą spontanicznie sama wymyślała «Słodkie Serce Maryi, bądź moim ratunkiem. Niepokalane Serce Maryi nawróć grzeszników, wybaw dusze z piekła».

    

3. Trzecia część fatimskiej tajemnicy.

     Trzecia część tajemnicy wyjawionej 13 lipca 1917 w Cova da Iria-Fatima.
Piszę w duchu posłuszeństwa Tobie, mój Boże, który mi to nakazujesz poprzez Jego Ekscelencję Czcigodnego Biskupa Leirii i Twoją i moją Najświętszą Matkę.

Po dwóch częściach, które już przedstawiłam, zobaczyliśmy po lewej stronie Naszej Pani nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Naszej Pani w jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!
I zobaczyliśmy w nieogarnionym świetle, którym jest Bóg: “coś podobnego do tego, jak widzi się osoby w zwierciadle, kiedy przechodzą przed nim” Biskupa odzianego w Biel “mieliśmy przeczucie, że to jest Ojciec Święty”. Wielu innych Biskupów, Kapłanów, zakonników i zakonnic wchodzących na stromą górę, na której szczycie znajdował się wielki Krzyż zbity z nieociosanych belek jak gdyby z drzewa korkowego pokrytego korą; Ojciec Święty, zanim tam dotarł, przeszedł przez wielkie miasto w połowie zrujnowane i na poły drżący, chwiejnym krokiem, udręczony bólem i cierpieniem, szedł modląc się za dusze martwych ludzi, których ciała napotykał na swojej drodze; doszedłszy do szczytu góry, klęcząc u stóp wielkiego Krzyża, został zabity przez grupę żołnierzy, którzy kilka razy ugodzili go pociskami z broni palnej i strzałami z łuku i w ten sam sposób zginęli jeden po drugim inni Biskupi Kapłani, zakonnicy i zakonnice oraz wiele osób świeckich, mężczyzn i kobiet różnych klas i pozycji.
Pod dwoma ramionami Krzyża były dwa Anioły, każdy trzymający w ręce konewkę z kryształu, do których zbierali krew Męczenników i nią skrapiali dusze zbliżające się do Boga.